wtorek, 17 czerwca 2008

Mentor z Holandii i przygotowania NASA

Nóż się otwiera, gdy słyszy się wypowiedzi holenderskiego trenera. Okazało się, że zawodnicy są bez formy (słowa coacha), choć jeszcze kilka dni temu w każdej telewizji słyszeliśmy frazesy typu: 100% wykonanych zadań, świetne humory, wielka mobilizacja, świetne wyniki wydolnościowe, wykonany cały plan, international level, czujemy się mocni, życiowa forma itp brednie, którymi mógłbym tak naprawde długo rzucać, bo był okres, że się nimi serdecznie bawiłem. Nawet jeden z holenderskich nabytków Leona miał program kondycyjny NASA, według którego przygotował orłów (za dwa lata pewnie przejdą trening Navy Seals). No więc skoro było tak świetnie, czemu było tak kiepsko? Przyczyn jest kilka i większość opiera się na Beenhakkerze i jego bandzie trenerskiej. Wcale tak nie jest, że nie było nas stać na awans i jesteśmy w miejscu które do nas przynależy jak stara się nam wmawiać cudotwórca. Sytuacja w grupie się tak ułożyła, że przy dobrze zagranych meczach z Austrią i Chorwacją można było wyjść i zagrać w ćwierćfinale z Portugalią, która przecież od jakiegoś czasu za nic nie potrafi nas ograć. Cały turniej wyglądał jakby zeszło z piłkarzy powietrze po pierwszym, najbardziej udanym meczu z Niemcami. Owszem, ofensywa z różnych powodów w tym meczu niemal nie istniała, ale reszta formacji zagrała zaskakująco przyzwoicie. Ten mecz nie decydował o niczym, najważniejszy był z Austrią. To co piłkarze zagrali z Austrią to przechodzi pojęcie. Mecz jak za najgorszych czasów, choćby za czasów Wójcika (mecz ze Szwecją, gdzie mogliśmy zdobyć awans) i te najbardziej nieudane Janasa i Engela. Spętane nogi, brak pewności siebie i przede wszystkim brak woli walki. Ostatni błysk fortuny przy bramce, ale i tego nie potrafili wykorzystać, by zaatakować Austriaków mocniej. Chcieli nieprawidłową bramką wygrać mecz. Jak bardzo jest to smutne? Mecz z Chorwacją przechylił tylko czarę goryczy po całym nieudanym turnieju.

Leon przegrał te mistrzostwa juz przed samym turniejem. Zabierając kilku graczy na wycieczkę (płatna promocja?) pominął kilku bardzo istotnych graczy. Wcalę nie mówię, że Sikora, Brożek, Głowacki, Jeleń, Bosacki, Błaszczykowski (coś tajemnicza ta jego kontuzja), Majewski, Zieńczuk, Baszczyński (tu może kontrowersja, ale świadom jego wad wyżej go cenię od Wasilewskiego) sprawiliby, że awansowalibyśmy. Mielibyśmy z nimi na pewno mocniejszą drużynę, solidniejszą i Leon miałby większe pole manewru. Smolarek grał dwa mecze na szpicy nie dlatego, że był w takiej dobrej formie, ale bo musiał, bo nie było nikogo innego (coś jak rywalizacja w najlepszych polskich klubach, gdzie zawodnicy grają bo nie mają konkurencji). Występ w trzecim meczu Saganowskiego był objawem wysoko posuniętej desperacji holenderskiego mistrza. Leon zabrał ok. połowe zdatnych do czegokolwiek graczy polskich. Druga połowę w sposób skandaliczny pominął.

Wielu przykleja się do danych przebiegnięcia kilometrów przez poszczególnych piłkarzy i drużyny i na fakt, że wypadamy w nich przyzwoicie. To tak naprawdę nie ma to wielkiego znaczenia i z ogólną kondycją ma mało wspólnego. Wszystko zależy w jakim tempie się te kilometry pokonuje, bo co z faktu, że Murawski biegał te 10km w meczu z Chorwacją skoro pojedynki biegowe przegrywał i fizycznie wyraźnie ustępował Chorwatom. Liczy się siła, przygotowanie szybkościowe, krótkie starty i wreszcie swoboda w graniu na najwyższym wysiłku. Ballack wybiega 10km na luzie, podczas gdy nasi cały mecz mają zapewne bielmo przed oczyma...

Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Ja dalej mam nadzieję, że ujrzę w pucharach mocną Wisłę, Legię, czy Lecha. Na trzy kluby o średniej europejskiej klasie nas stać, zresztą podobnie jak stać nas na nieobliczalną reprezentację, zdolną i to podkreślam do pokonania najlepszych. Wiele zespołów potrafiło przywieźć na turniej młode zespoły. Rosjanie w mojej opinii zapłacą na boiskach Szwajcarii frycowe, ale za dwa lata będą bardzo silni. Podobnie jest ze Szwajcarią, która swe apogeum osiągnie za 2 lub 4 lata. Mogło być tak z nami, gdyby Leon zrezygnował z kilku starszych, nic nie dających drużynie graczy i postawił na kilku młodych zawodników. Nie widziałbym problemu w powołaniu na turniej Rybusa, Majkowskiego, Majewskiego, Wilka, Boguskiego i graniu nimi w podstawowym składzie. Moglibyśmy zagrać podobny piach jak teraz, ale przynajmniej by nas szanowano, że budujemy zespół, że mamy przyszłość.

Polskie media i generalnie Polacy wciąż cierpią na kompleks wobec szeroko rozumianego Zachodu, dlatego choć Leon zagrał gorszy mundial od poprzednich dwóch polskich trenerów zmiany na pozycji selekcjonera raczej nie będzie. Relacje z konferencji pełne są czołobitnych komentarzy polskich dziennikarzy, jedynie na Polsacie zdarza się jakaś większa krytyka.

Osobiście widzę na tepozycji tylko jednego trenera i jest nim Henryk Kasperczak. Każda inna propozycja z Polski nie ma racji bytu i można by się jedynie rozglądnąć za trenerem zagranicznym, ale kimś młodszym, bardziej żądnym sukcesu. Ja Leona żegnam i mam nadzieję za kilka miesięcy będzie tylko złym wspomnieniem, razem ze swymi żałosnymi współpracownkami; tymi z Polski i Holandii...