piątek, 31 października 2008

Maradona selekcjonerem Argentyny

Ostatni sukces Argentyny to mundial we Włoszech. słynny z przygód tego zespołu z karnymi. Tam grali antyfutbol, piłkę chyba najbrzydszą w całej swojej historii. Potem było lepiej, ale już z wynikami o wiele gorzej. Mieliśmy fantastyczny mecz o ćwierćfinał z Rumunią w USA. Kto wie czy nie był to jeden z najllepszych meczy w historii turnieju, a na pewno jeden z bardziej dramatycznych. Rumunia okupiła tą wygraną tak wielkim ubytkiem sił, że w meczu o półfinał ledwo mogła biegać. Z Rumunią jeden z z pierwszych spotkań w kadrze rozegrał Ariel Ortega, zapowiadający się na wielkiego zawodnika. Zapowiedzi tych jednak nigdy nie spełnił. We Francji na drodze stanęła świetna wtedy Holandia, ale to nie w niej był największy problem. Już wtedy Argentyna grała bardzo dziwny futbol, coś na wzór włoskiego catenaccio. Obrazem tego był mecz z Anglią, która tylko cudem została pokonana. Cała gra opierała się na geniuszu Batistuty. Wspomniany Ortega grał na tym turnieju beznadziejnie co ukoronował uderzając z główki Van Der Saara. Miał być jednym z liderów zespołu, a błysnął jedynie z Jamajką. Choć i tam nie grą, a jedynie bramkami. Najgorsze jednak było przed fanami Argentyny. W Korei nie wyszli nawet z grupy grając piłkę katastrofalną. Starzejący się Batistuta próbował ratować honor, ale nie był w stanie. Nie wykorzystano kilku zawodników (choćby Crespo), którzy mogli stać się gwiazdami całego turnieju. W Niemczech wydawało się, że rodzi się nowa, wielka drużyna. Grupa została wygrana we wspaniałym stylu, zdarzył się nawet im wielki mecz z Serbią, gdzie ich po prostu roznieśl (6:0)i. Faza pucharowa to coś zupełnie innego. Wygrana w dogrywce z Meksykiem w stylu bardzo słabym. Meksyk był w tym spotkaniu drużyna lepszą w zgodnej opinii obserwatorów. Mecz Niemcami był dośc dziwny. Niemcy naciskali, ale jednak to Argentyna otworzyła wynik. Po wyrównaniu Klose, jednak już chyba nikt nie miał nadziei na wygraną Argentyny, która grała w tym meczu okropnie pasywnie, dość powiedzieć, że Messi przesiedział cały mecz na ławce. Porażka w karnych wstydu z pewnością nie przynosi, ale znów wielka nazwiskami i możliwościami drużyna wróciła z Mundialu z niczym. Czy Maradona odwróci tą sytuację?

Teraz cała Argentyna się cieszy z wyboru Maradony, a ja mam z tym problem, bo według tego Argentyna odpada z grona faworytów do tytułu. Mimo kilku wielkich graczy, paru ku temu aspirujących i trenera legendy. Zacznie się wydziwianie i szaleństwo. A to z ustawieniem, a to jakaś kłótnia z piłkarzem, zawieszenie go, słowem cyrk. Incydenty z udziałem trenera także nie będą należały do rzadkości, bo chyba nikt nie wierzy, że Diego się ustatkował. Gazety że się cieszą można zroumieć, bo będzie można na tym bić pianę przez kilka lat, ale radości kibiców nie rozumiem. Szkoda, bo ta drużyna zasługuje na prawdziwego trenera i szansę gry w finale Mundialu.

czwartek, 30 października 2008

Piłkarski poker

57 głosów wystarczyło by Grzegorz Lato został nowym prezesem. Liczba ta stała się wymaganą po serii bardzo dziwnych posunięć związku. Jeden z działaczy, Sylwester Cacek został pozbawiony głosu. Pikanterii dodaje fakt, że nie chciał głosować na Latę i ten dzięki temu nie uzyskałby większośći bezbłędnej.

Cała ta zabawa przypomina sytuację z Piłkarskiego Pokera, gdy Jan Englert pokazywał kolegom-prezesom tablicę z tabelą po zakończeniu przyszłego sezonu. Można założyć, że podobnie czynił Lato ze swoimi kumplami - rozpisując listę działaczy, a przy znich kto z nami, kto przeciw. Liczenie pewno trwało całe tygodnie, tudzież namawianie niezdecydowanych do poparcia Laty.

Niewątpliwie Grzegorz Lato pozostawił po sobie piękną kartę reprezentacyjną, jednak jako trener, senator, a w końcu jako działacz nie wsławił się niczym. No poza tym, że świetnie się rozumie z Listkiiewczem, Kręciną i im podobnym. Piechniczek został już zagospodarowany, w kolejce czekają Strejlau, Apostel, Engel, Janusz W., Dariusz K., Dariusz W. i inni fachowcy. Można się spodziewać kontynuacji wzorców i dalszego upadku polskiej piłki.

PS Pozbawiony głosu działacz chce unieważnienia wyborów i zapowiada złożenie sprawy do sądu, a więc cyrk pewnie potrwa trochę dłużej. Nie liczyłbym jednak na jakiś happy ending...

poniedziałek, 27 października 2008

Tottenham sięgnie po Redknappa?

Tottenham zrezygnował z mocarstwowycyh planów i pożegnał się z Juande Ramosem. Angielska prasa podaje, że ofertę poprowadzenia Tottenhamu dostał Harry Redknapp obecny menadżer Portsmouth.

Ciekawe jak przyjmą kibice Tottenhamu asystenta Redknappa, Tony'ego Adamsa, byłego obrońcy największego wroga kogutów, Arsenalu. To nie jest istotne, choć trochę śmieszne i pewnie Rednknapp zostanie zmuszony do znalezienia sobie nowego asystenta. Istotą sprawy jest rezygnacja z walki o szczyty Premiership, bo osoba Harry 'ego Redknappa gwarantuje utrzymanie, ale jest też gwarantem ligowego średniactwa. Kogoś to może zdziwić, że co przecież właśnie zdobył Puchar Anglii, stworzył z Portsmouth pewniaka do spadku ligowego średniaka. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że okupione zostało to bardzo wysokimi transferami (Crouch, Defoe, Diarra) i co gorsza bardzo wysokimi gażami, co może wkrótce załamać budżet portowego klubu. W Londynie tego problemu na początku nie będzie. Na White Hart Lane zaczną jednak trafiać przepłaceni, niewarci swej ceny piłkarze, gdyż największą wadą Redknappa jest brak rozeznania w potencjale zawodników.

Juande Ramos z pewnością by ten sezon przetrwał (czytaj utrzymał się). W styczniu Tottenham by kupił po jednym piłłkarzu do każdej formacji (może w napadzie Brożka o którym bardzo ciepło mówił Ramos) i sezon byłby uratowany. Na pewno nie do poziomu walki o europejskie puchary, ale przecież Redknapp z całą pewnościa do walki o nie się nie włączy. Wspomniane gazety angielskie podają, że czarę goryczy przelał fakt, że na Ramosa skarżyli się piłkarze i co ciekawe byli to ci co najbardziej zawodzą, czyli Modric i Bentley. Byli i inni także byli nie zadowoleni z zasad jakie Hiszpan wprowadza - zdrowe jedzenie, brak posiłku przed samym meczem, dokładne kontrolowanie wagi itp. Słowem, chciał Hiszpan profesjonalizmu, gwiazdki się zbuntowały. Smutne, bo kibicuje Tottenhamowi już dłuższy czas i takiej szansy jak z Ramosem na stworzenie silnej drużyny nigdy nie było. Redknapp sprowadzi Tottenham do poziomu, który prezentował ten klub, gdy grał tam jego syn. Jedyny plus całej sytuacji, że może Ramos trafi do Atletico Madryt i rozpocznie się złota era tego klubu.

środa, 22 października 2008

Kto sięgnie po Złotą Piłkę?

Na dziś jest trzech faworytów - Cristiano Ronaldo, Kaka i David Villa. Jest też kilku w dalszej kolejności, ale nie sądze by ktoś spoza wymienionej trójki miał wygrać.

Cristiano Ronaldo to przede wszystkim fantastyczna pierwsza połowa sezonu. Strzelone prawie 50 bramek musi robić wrażenie. Wrażenie jednak maleje, gdy się zobaczy komu strzelał, gdy się zobaczy, że w ważnych meczach grał raczej przeciętnie. Taki choćby finał Ligi Mistrzów daje mocno do myślenia. Daje też do myślenia całe Euro, gdzie piłkarz był bardzo słaby. Przesadą byłoby go obwiniać za słaby wynik Portugalii, ale jednak jako jeden z jej liderów za wynik jest z pewnością odpowiedzialny. Początek sezonu także ma przeciętny, nawet pomimo kontuzji z którą dopiero niedawno się uporał. Zarał w dwóch remisowych meczach reprezentacji Portugalii, które stawiają ją w bardzo trudnej sytuacji przed dalszą częścią eliminacji. Wyraźnie zaszkodziła mu epopeja z Realem Madryt i na razie zawodnik w klubie gra wyraźnie poniżej oczekiwań. Mimo tych wielu znaków zapytania, zawodnik jest faworytem do nagród.

Brazylijczyk Kaka to zwycięzca z ubiegłego sezonu. W tym nie ma się czym pochwalić. Milan nic nie wygrał, nawet w lidze zawiódł kompletnie zajmując 5te miejsce i nie kwalifikiując się do Ligi Mistrzów. To wszystko i fakt, że Kaka wciąż jest w grupie kandydującej do nagrody świadczy jakim wielkim zawodnikiem jest. Jednak rok 2008 to zbyt wielkkie jego wahania formy by mógł myśleć o wygranej.

David Villa nawet, gdy na początku 2008 roku Valencia przeżywała ogromny kryzys to był w stanie zagrać wspaniałe mecze, choćby strzelając Barcelonie dwie bramki. Mistrzostwa Europy to popis tego piłkarza i nawet kontuzja wykluczająca go z finału nie zmienia tego wrażenia. Najważniejsz przesłanką za ta kandyaturą jest jednak to co on wyprawia teraz, w tym i poprzednim miesiącu. Valencia prowadzi w lidze tylko dzięki bramkom Villi. Podobnie reprezentacja, tylko dzięki niemu wygrywa swoje mecze i śrubuje rekord spotkań bez porażki.

Inne kandydatury to najlepszy gracz Euro Xavi, bramkarz Casillas, środkowy pomocnik Senna. Jest też Messi, który jednak w najważniejszych meczach zawiódł. Wielką nadzieję na wygraną ma Fernando Torres, ale jego muszę zmartwić bo na Euro kilku jego kolegów, których wymieniłem grało lepiej i tak samo w Liverpoolu ten zawodnik nie zawsze błyszczy. Niemożliwe by on wygrał. Gdyby Niemcy wygrali Finał Euro i Ballack miał lepszy turniej jego kandydatura miałaby szansę.

Na Złotą Piłkę najbardziej zsłużył Casillas, który wygrał Mistrzostwo Europy i ligę hiszpańską. Jak przy ME nie był najważniejszym czynnikiem, tak przy wygraniu ligi najważniejszym. Nie zawiódł gdy Real odpadał z Romą. Jednak bramkarz tej nagrody raczej nie wygra i chyba nie powinien. Pozycja bramkarza to inna dyscyplina, jest inna metodoologia treningowa, inne umiejętności potrzebne. Pewnie też dlatego mamy takich dobrych bramkarzy. Dwie kandydatury uważam za najważniejsze. Cristiano Ronadlo i David Villa i to ten drugi powinien sięgnąć po Złota Piłkę, choć pewnie to, że Cristiano sięgnie już dawno się rozstrzygnęło...

sobota, 18 października 2008

Beenhakker i niechęć do Wisły

Zadziwia niechęć z jaką Beenhakker traktuje zawodników krakowskiej Wisły, najbardziej utytułowanej polskiej drużyny w ostatnim 15leciu. Tylko Sobolewski miał zaszczyt znaleźć uznanie w oczach Holendra. Być może jednak jego rezygnacja była swoistą ucieczką w przód i Leon w końcu by z niego zrezygnował. Prawdą jest jednak, że był to podstawowy gracz Holendra i jak na razie jest on wyjątkiem od reguły potwierdzającej jego głęboką awersję do piłkarzy Białej Gwiazdy.

Najpierw kwestia byłego zawodnika Wisły Błaszczykowskiego. Niby, gdy zdrowy gra, ale jednak w tym związku są tąpnięcia w postaci wejść z ławki rezerwowych i faktu niezabrania go na Euro. Już po Euro przeczytaliśmy, że co prawda Kuba miał kontuzję, ale już na Austrię prawie na pewno byłby gotów, nie mówiąc o meczu z Chorwacją, który jak wielu zapomina nie był meczem o pietruszkę. Sam zawodnik nie opuszczał zgrupowania w pełni rozumiejąc decyzję Leona i po turnieju miał wyjawić całą, nieprzyjemną dla Leona prawdę. Nic takiego nie miało miejsca, ale zapewne tylko dlatego, że Holender został na stanowisku selekcjonera. Zawodnik jest po prostu profesjonalistą i odłożył to w kąt, co nie znaczy, że kiedyś o tym nie usłyszymy. Ja jestem niemal pewien, że kulisy tej decyzji jeszcze zostaną ujawnione. Idziemy dalej, to tylko początek. Bramkarz Pawełek powoływany bardzo sporadycznie. Nawet nie będę sie silił na twierdzenie, że ten bramkarz jest w trójce najlepszych polskich bramkarzy, bo nie jest, ale w sytuacji, gdy powołania lecą do Kowalewskiego i Załuski pomijanie Pawełka jest cokolwiek niezrozumiałe. Od biedy jednak jego brak można zrozumieć, ale już braku obrońców Głowackiego, Piotra Brożka i Baszczyńskiego nie. Najpierw Baszczyński. Przyznaje, po mundialu w Niemczech nastąpiła weryfikacja negatywna tego piłkarza, gdzie zagrał bardzo źle. Tyle, że przez ostatnie 2 lata nie zauważyłem dwóch lepszych od niego prawych obrońców. Na pewno nimi nie są Wasilewski i Golański, mogą być jedynie Kowalczyk i Wojtkowiak, z tym, że obydwaj muszą to udowodnić na poziomie międzynarodowym. Tegoroczne mecze pucharowe pokazały, że Baszczyński na dzień dzisiejszy w tej kadrze powinien być, nawet jeśli nie w pierwszej jedenastce. O niego jednak kopii bym nie kruszył, ale już o Głowackiego na pewno. Jest to dziś bez dwóch zdań, najlepszy polski środkowy obrońca. Pomijany jednak przez Beenhakkera, nazywającym go świetnym klubowym piłkarzem. Ma on swoje dramaty i interwencje pechowe, ale bierze sie to tylko z faktu, że on zawsze jest tam, gdzie się pod bramką kotłuje. Zawsze stara się bronić za wszelką cenę, nie unika odpowiedzialności jak choćby mistrz w tym Jacek Bąk.

Jak wszyscy wiemy na pozycji lewego obrońcy jest wielka posucha, dlaczego więc Leon nie wypróbuje tam Piotra Brożka, czyniącego bardzo duże postępy na tej pozycji w Wiśle. Czy może dlatego, że jest bratem swojego brata? Podobnie rzecz się ma z Rafałem Boguskim, o którym już wszędzie napisano, że czyni największe postępy ze wszystkich polskich piłkarzy. Można dywagować, czy wpuszczenie małego, zwrotnego Boguskiego na mokrą murawę w Bratysławie by nam coś dało, ja jednak mam przekonanie graniczące z pewnością, że wprowadzenie Rafała zamiast beznadziejnego ze Słowacją Garguły dałoby pożądany efekt, meczu byśmy nie przegrali. Kończymy oczywiście Pawłem Brożkiem, którego Beenhakker traktuje wyjątkowo paskudnie. Najpierw Euro, gdzie pojechały osobliwości w rodzaju Saganowskiego i Zahorskiego, nie mówiąc o Żurawskim. Teraz już powołuje, zawodnik mu w rewanżu wygrywa mecze (zdobywa dosłownie dla niego pieniądze), a ten dalej nie potrafi ukryć swojej do niego niechęci. Wystarczy pewnie tylko mała obniżka formy, przypadkowy gol Zahorskiego dla Górnika by wszystko wróciło do normy, czyli braku Pawła w kadrze.

Tak to wszystko wygląda i nikt mi nie wmówi, że tej niechęci nie ma. Lech wystarczyło zagrał jeden (!) dobry mecz w pucharach i w kadrze znalazło się od razu pięciu zawodników. Wisła nawet jakby ograła Tottenham, czego była bardzo blisko, nie zmieniła by tych absurdalnych proporcji. Nie znam przyczyny tego stanu rzeczy, może po prostu piłkarze Wisły maja podpisane umowy nie z TYMI menadżerami...

środa, 15 października 2008

Słowacja-Polska (2:1)

Przgraliśmy wygrany mecz. Do 84 minuty spotkanie wyglądało dokładnie jak nasze wyjazdowe zwycięstwo z Belgią, z tym, że tutaj nie było przypadkowej bramki, jak tam Matusiaka, a śliczna kombinacja w wykonaniu, a jakże, Brożka i Błaszczykowskiego. Potem chwila szaleństwa Boruca i niespodziewane wyrównanie. Najgorsze jednak było przed nami, bo charyzmatyczna drużyna Beenhakkera po prostu stanęła i w następnej akcji przyjęła drugą przesądzającą o porażce bramkę. Mecz był w naszym wykonaniu słaby, ale jeszcze gorzej grali Słowacy, którzy mimo naszej średniej postawy nie zasłużyli nawet na punkt.

Można przyjąć za pewnik, że teraz przez prasę przewinie się huraganowa krytyka Boruca.W porządku, ale on zawalił, jeśli w ogóle tylko dwa punkty. Po straconej bramce był czas by wygrać i nikt by tego babola nie zapamiętał. Był też czas by wynik podwyższyć, ale zwyciężył minimalizm. To nie Boruc jest sprawcą drugiej bramki, to nie on zmarnował w końcówce dobrą sytuację. Co to za drużyna, która nie umie się podnieść w chwili kryzysu, dla której wyrównanie to sygnał do poddania się. Tak to niestety wyglądało. Naprawdę graliśmy z bardzo przeciętną drużyną i modlenie się by dowieźć jednobramkową przewagę obserwowałem z niedowierzaniem.

Prasa skupiona na błędzie Boruca pewnie nie zauważy błędów popełnionych przez Holendra. Najpierw ustawienie, gdzie znów prawy obrońca zagrał na lewej obronie. Szczęśliwie obyło się bez większych (czyt. bramkowych) wpadek Wojtkowiaka, ale i tak pokazał, że ta pozycja nie jest mu pisana (choćby przy kartce). Najpierw wszedł jeden z wielu synków trenera, Garguła. Wywalczył z trzy auty, kilka razy stracił piłkę i tyle po zmianie. Druga zmiana miała moim zdaniem kolosalne znaczenie jeśli chodzi o wynik. Po co zmieniał Brożka, wie tylko on sam. Ja się domyślam, bo obserwując ekran TV, gdy Brożek schodził można było zauważyć niechęć z jaką Pawła traktuje. Przypomnijmy, schodził zawodnik, który w 90% był odpowiedzialny za prowadzenie, treneiro nawet nie zdobył się by mu podziękować. Ten, który wszedł był pośrednio autorem drugiej bramki, bo to właśnie Krzynówek ją stracił pod polem karnym Słowaków. Poszła długa piłka i dalszy ciąg znamy. Desperackie wprowadzenie Lewandowskiego za fatalnego dziś Rogera mogło uratować nam remis. Szkoda, że zmarnował on doskonałą sytuację, nie byłoby teraz takiego kaca...

Boruc kolejny raz pokazał, że ma kłopoty z koncentracją, że cięzko mu się skupić w meczach z zespołami słabymi. Cały mecz nie wychodziło mu wykopywanie piłki, zarówno w pierwszej jak i drugiej połowie (ciekawe czy Leon mu zwrócił w przerwie na to uwagę).. Przyznaje, że patrząc na to pomyślałem, że może dziś Artur oszaleje i zrobi coś głupiego, ale że będzie to miało aż tak fatalne konsekwencje to nie przyszło mi do głowy. Ten mecz oznacza, że rewanż z Czechami będzie o pierwsze miejsce w grupie i raczej na pewno remis nic nam nie da...

Słowacja słaba u siebie

Kibice Słowaccy bojkotują mecz z Polską z powodu korpucji w ich piłce Na dziś nie sprzedano więcej niż 1000 biletów. Grozi więc nam atmosfera piknikowa, która nigdy nie służyła naszemu zespołowi. Oczywiście to może równie dobrze zadziałać w drugą stronę. Mimo wszystko należy żałować, że mecz się nie odbędzie przy pełnych trybunach..

Wbrew pozorom to będzie równie ciężki mecz co z Czechami. Słowacy od dwóch ostatnich eliminacji wyraźnie się podnoszą. My mamy Błaszczykowskiego, a Słowacy kto wie, czy nie bardziej utalentowanego Hamsika (Napoli). W napadzie nasi sąsiedzi mają nękanego kontuzjami Mintala i Roberta Vittka, dwóch bardzo utalentowanych piłkarzy. Obydwaj mają bardzo duże doświadczenie wyniesione z Bundesligi (pierwszy był nawet królem strzelców). Vittek niedawno przeszedł do francuskiego Lille, ale jest to napastnik na jeszcze mocniejszy klub. Bardzo silny, dysponujący dokładnym, plasowanym uderzeniem. Jeśli go powstrzymamy, powinno być dobrze. Jest jeszcze groźny pomocnik Szestak z Bochum, który prawie wylądował w naszym Lechu (będąc przy polskim wątku należy wspomnieć o napastniku Jakubko, byłym piłkarzu Legii Warszawa). Cała reszta to anonimowi na dziś piłkarze, coś jak nasi tyle, że oni nie awansowali trzy razy z rzędu do wielkich imprez i są znacznie mniej doświadczeni.

Słowacy to dziwny zespół, znacznie lepszy na wyjazdach. Potrafili pokonać Walię na wyjeździe 5:1, by u siebie z nią przegrać 2:5. Podobnie z Niemcami - u siebie porażka bezdyskusyjna 1:4, a na wyjeżdzie zażarty bój i minimalna wygrana Niemców 2:1. Wynika to z faktu, że jest to zespół znacznie lpeiej czujący sie w kontratakach. Wygląda na to, że będziemy świadkami bardzo podobnego widowiska do meczu z Belgią w ubiegłych eliminacjach oni także za grosz nie potrafili przeprowadzić ataku pozycyjnego. Będzie to mecz w którym zadeycduje jedna, jedyna akcja. Polacy są faworytami i każdy inny wynik aniżeli zwycięstwo będzie porażką. Jeśli nie stracimy pierwsi gola pewnie nie przegramy.

poniedziałek, 13 października 2008

Kto z wielkich nie zagra na Mundialu?

Zawsze jakaś dużej klasy reprezentacja nie kwalifikuje się do imprezy mistrzowskiej. Ostatno ibyła nim Anglia, wcześniej Turcja, czy Czesi. Kto będzie tym razem? Czy jest możliwe, że mistrzowie świata nie wyjdą z grupy? Czy może Francja znów zawiedzie miliony fanów, chociaż oni akurat mają wyjątkowo silną grupę.

Wygląda na to, że Dania może coraz mocniej myśleć o pozostaniu na pierwszym miejscu. Szwedzi i Portugalia w bardzo ważnym meczu podzieliły się punktami. Można stawiać już, że któraś z tych drużyn nie zakwalifikuje się do Mundialu. Która? Głównym winowajcą wylecenia Portugalii może być Carlos Queiroz, który wydaje się być dobrym drugim trenerem, ale pierwszym chyba nie będzie nigdy. W Realu zagubiony niczym dziecko zmieniał ustawienie, skład, nie radził sobie z rozkapryszonymi gwiazdorami. Podobnie jest w reprezentacji Portugalii, gdzie chłop wyraźnie sobie nie radzi. Cristiano Ronaldo jest na razie bez formy, drużyna wciąż bez choć średniej klasy napastnika. Szwecja także nie stoi zbyt dobrze. Larsson, Daniel Andersson, Mellberg to wszystko zgrane karty, z nimi będzie bardzo trudno choćby o drugie miejsce. Stawiam, że stawką rewanżowego meczu pomiędzy Portugalią a Szwecją będzie co najwyżej udział w barażach, bo Dania przedstawia się teraz nadzwyczaj solidnie.

Francja remisuje w Rumunii, gdzie powinna przegrać i to wysoko. Przegrywali już dwoma bramkami i dużemu szczęściu zawdzięczają zdobyty punkt. Tracą dwa punkty do Serbii, z którą wygrali,a przecież minęły dopiero trzy kolejki spotkań(!). Włosi nie potrafili ograć będącej w kryzysie Bułgarii. Obydwie mogą mieć problemy z wyjściem i nie można wykluczyć, że zajmą drugie miejsca w swych grupach i w barażach trafią na siebie. Zawiedli też w Polsce Czesi grając wyjątkowo pasywną piłkę. W dwóch meczach stracili już pięć punktów, mogą ich już do samego końca nie odrobić.

Dalej już nie ma większych niespodzianek i faworyci nie zawodzą. Nie wymieniłem kuriozalnej porażki Szwajcarii z Luksemburgiem, ale to się nie mieści w żadnych ramach.

sobota, 11 października 2008

Polska-Czechy (2:1)

Treneiro oprzytomniał w ostatniej chwili i na bramce wystąpił Boruc, a na szpicy Brożek. Efekt widzieliśmy. Pierwszy skasował setki Barosa, drugi strzelił najważniejszego gola. Cała gra ofensywna opierała się na dwójce Błaszczykowski-Brożek, a więc barkach dwóch piłkarzy, których zabrakło w Austrii. Błaszczykowski niby złapał kontuzję, sporo było w tym kontrowersji przyjmijmy jednak tą wersję. Dlaczego nie było Brożka? Ja wiem, że to już nudne się robi, ale dzisiejszy mecz z Czechami pokazał, że takiego piłkarza było tam brak. Wiem, że większość przy bramce będzie się zachwycała Błaszczykowskim i jego nieustępliwą walką, ale polecam zauważenie fantastycznego odegrania Brożka w akcji bramkowej. Także jego gra w całym meczu wyglądała bardzo dobrze - umiejętnie zgrywał, często odbierał piłkę i co najważniejsze zawsze był pod grą. Aż Leon znów pokazał oznaki swojego szaleństwa przedwcześnie go zmieniając. Po jego zejściu gra ofensywna się skończyła i nawet nie ma w tym winy Lewandowskiego, który po prostu nigdy nie grał jako jedyny wysunięty napastnik.

Błaszczykowski pokazał, że transfer do Liverpoolu to nie jest takie science-fiction jak to niektórzy opisują. Bramka strzelona w sposób perfekcyjny, niespotykany w Polsce. Niby Frankowski zagrywał podobnie, ale on to robił bardziej wulgarnie, nie było w tym nigdy takiej finezji i techniki jak u Kuby. Krytykowany przeze mnie Roger zagrał kilka ładnych piłek, starał się o wiele bardziej niż w Legii. Jednak dalej to według mnie za mało. Miał dużą ilość strat i często zagrywał niecelnie. Jednak charakteryzuje się większą przytomnością niż większość polskich piłkarzy i dzięki temu zagrał przy drugiej bramce do Błaszczykowskiego. Niezły był Murawski, kompletnie nieprzydatny Lewandowski. Niby biegał, przecinał podania, ale w ofensywie bardzo blado. Nareszcie zobaczyliśmy poprawne zestawienie naszej kadry. Jak maestro oprzytomnieje całkowicie i zamieni Rogera, Wawrzyniaka, Wasilewskiego, Żewłakowa na odpowiednio Majewskiego, Piotra Brożka, Wojtkowiaka i Jodłowca będziemy mieć zespół zdolny pokonać naprawdę każdego. Do tego czasu pozostaje mieć nadzieję, że ci czterej nie narobią większych szkód, a tercet Boruc-Błaszczykowski-Brożek wygra nam następne spotkania.

Chwilę się zatrzymam przy reprezentacji Czech zapowiedzianej przez Szpakowskiego jako drużyna z najwyższej półki. No więc zaprezentowali się poza kilkoma fragmentami gry bardzo przeciętnie i na pewno nie była to drużyna ze ścisłego topu. Okazało się, że Czesi znów nie mają szczęścia do trenera. Rada trzymając na ławce do 80 minuty Fenina, chyba tylko sam wie po co do tej samej minuty trzymał na boisku Barosa. Ten po zmarnowaniu dwóch sytuacji na początku meczu, po prostu zniknął z powierzchni boiska. To jeszcze mały mankament zważywszy, że Baros ponoć robi furorę w Turcji. Dlaczego zabrakło najlepszego czeskiego piłkarza na Euro Sionko, także wprowadzonego dopiero w 80minucie? W ogóle nie fukncjonował środek pola, Plasil popełniał błąd za błędem i powinien zejśc już w pierwszej połowie. Czesi mają duży problem ze środkiem pola i najprawdopodobniej problem na ławce trenerskiej.

Oczywiście my tymi absurdami się nie musimy martwić, przed nami najważniejszy mecz z głównym teraz rywalem do pierwszego miejsca Słowacją. Czesi się mogą jeszcze liczyć, ale na razie stracili już pięć punktów, a Słowacja trzy. My tylko dwa i mecz w Bratysławie będzie bardzo ważny. Jeśli go przegramy, to znów się wszystko zacznie od początku i odniesione w niezłym stylu zwycięstwo z Czechami pójdzie na marne...

PS: Zauważyliście kicającego Ulatowskiego przy pierwszej bramce i kompletnie go ignorującego Leona? -:)-:)

To już nie jest czas Brożka?

To, że dziwnymi torami myśli naszego selekcjonera chadzają to już wielokrotnie pisałem. To, że Paweł Brożek jest jedną z największych ofiar tych pokrętnych myślowych akrobacji także. Otóż wszystkie gazety donoszą, że w ataku ma zagrać wysoki napastnik, którym ma być Sosin. Najwyraźniej to już nie jest czas Brożka, a treneiro przekonał się o tym podczas dwumeczu z Tottenhamem, gdzie Paweł nie zaprezentował niczego godnego reprezentanta Polski (przypominam bramka i asysta). Pewnie taką rekomendację dał Rafał perfekcyjne fragmenty gry Garguły Ulatowski, który przy okazji oceniania piłkarza Wisły wielokrotnie popisał się znajomością tematu.

Ustawienie z 5 pomocnikami, z ofensywnym Rogerem i grającym na szpicy Sosinem zapowiada się na katastrofę. Leonowi marzy się powtórka z meczu z Portugalią, gdzie wysoki Rasiak wywalczył straconą piłkę i dzięki temu Smolarek strzelił bramkę. Nie mam sił już pisać o tym przeolbrzymionym przez prasę meczu, gdzie zwyczajnie mieliśmy szczęście i słabo dysponowanych Portugalczyków, ale taki mecz się po prostu nie powtórzy, nie z tak źle ustawioną drużyną. Rasiaka nie ma, jest Sosin, który medialnie może być taką samą pożywką dla złośliwych jaką był Rasiak. Drewniany, słaby szybkościowo, strzela sporo bramek, ale raz, że w fatalnej lidze cypryjskiej, dwa, że wszystkie bramki zdobywa z bardzo bliska (dochodzi do tego fakt, że strzela rzuty karne co trochę obniża jego bramkostrzelność). Ostatnio różnej maści komentatorzy przekonują, że liga cypryjska to nie janki, podniosła się itp itd. Fakt, pewna belka została podniesiona, ale to dalej dramatycznie słaba liga i poziom rozgrywek. Sosin strzelił bramkę Olympiakosowi i Rapidowi Wiedeń. To ma przemawiać za Polakiem. To może ktoś oglądał mecze na wyjazdach z tymi drużynami i mecze już w LM, gdzie Polak zwyczajnie nie istnieje? Zapewne nie i dziś będziemy terroryzowani tym wątpliwej klasy napastnikiem. Leonowi chodzi by Sosin zgrywał, przyjmował piłkę, dawał czas pomocnikom do nadążenia za akcją. Do takiej gry sie ten chłop zwyczajnie nie nadaje. Przynajmniej w pierwszej połowie będziemy świadkami marnego widowiska (oby z obu stron) i miejmy nadzieję nastąpi korekta ustawienia w drugiej połowie. Pytanie, kiedy i czy starczy Brożkowi czasu.

Innym absurdem zestawienia jest Roger. Brazylijczyk od dawna jest bez formy, dodam, że osobiście nie wiem kiedy był. Miał mieć tyle ofert transferowych, to co jeszcze robi w Legii? Oczywiście te oferty powstały tylko w głowie menadżera, podsycane idiotycznymi sumami i faktami nie mającymi miejsca w naszej prasie sportowej. Oferta była, ale jedna z Izraela na 1,5 mln i koniec. Zawodnik wciąż w Legii, a więc operacja promowania marnego pomocnika trwa dalej.

Problemy z atakiem to można powiedzieć normalka, ale co wobec tego dzieje się w obronie? Z czwórki obrońców, którzy wybiegną na boisko żaden (!) nie ma miejsca w składzie swojego zespołu, a do tego dwóch zagra nie na swojej nominalnej pozycji. To, że Krzynówek mógłby być znakomitym lewym obrońcą to wiem (zawsze uważałem, że mógł być polską wersją Riise). Kwestia jest taka, że w zasadzie nigdy na niej nie grał i takie rzucanie piłkarzem po boisku w arcyważnym meczu jest oznaką wielkiej desperacji. Jeszcze dodając na marginesie uważam, że powinien zagrać bardzo utalentowany Jodłowiec, ale akurat w kolejce do grania zapewne jest ostatni, pewnie nawet za tragicznym Wawrzyniakiem. Czemu znów nie zostali powołani Głowacki i Piotr Brożek, przecież rozwiązałoby to wszystkie problemy? Wołanie na puszczy, niestety...

Kto nam może pomóc pokonać Czechów? Błaszczykowski, Brożek, może Krzynówek, który choć już nie pamięta kiedy miał formę to strzał jakiś mu może wyjść. Nie bez przecenienia jest fakt, że jest jednym z nielicznych polskich piłkarzy grających do przodu. Może też młody Lewandowski, ale ten w obliczu pominięcia Brożka spada jeszcze niżej w hierarchii napastników. Cieżko liczyć na Smolarka, który od meczu z Portugalią znacznie obniżył loty i osobiście uważam nigdy takiego meczu nie powtórzy. Nie wiem jak to będzie, ale zbyt dobrze to nie wygląda...

piątek, 10 października 2008

Nowy Benitez - Unai Emery

Hiszpańskie gazety są pewne. Narodziła się nowa gwiazda ławki trenerskiej. 37 letni Unai Emery po bardzo udanym pobycie w Almerii objął targaną konfliktami Valencie i poskładał ją na tyle, że aktualnie przewodzi w Primera Division. Jednak jak łatwo zauważyć, nie zagrała Valencia jeszcze z nikim mocnym, a swe zwycięstwa zawdzięcza rewelacyjnej, lepszej nawet niż na Euro formie Davida Villi. Duże wsparcie ma on też w osobie niechcianego w Realu Madryt lewoskrzydłowego Maty. Piszę spektakularnej, bo jest to najlepszy start tej drużyny w jej historii. Przypomnijmy też, że wciąż kontuzjowani są Marchena i gwiazda Mistrzostw Europy David Silva. Ciekawe, jak z tym ostatnim poustawia zespół Emery, posadzenie rewelacyjnego Maty na ławce chyba nie wchodzi w rachubę. a w obwodzie na lewej flance jest jeszcze Vicente. Zmienniikiem na lewej obronie jest były gracz Chelsea Asier Del Horno co powoduje, że Valencia ma chyba najsilniejszą lewą stronę w Europie.

Już się mówi, że jeśli dojadą w pierwszej trójce do stycznia, to wtedy włodarze sypną pieniędzmi na duże transfery by Valencia liczyła się w walce o tytuł. Osobiście myślę, że niektórzy wybiegają zbyt daleko naprzód. Przede wszystkim Valencia w środku pola nie przedstawia się zbyt dobrze, brakuje tu najbardziej jakiegoś gracza ofensywnego. Także brak partnera dla Villi może się w dalszej części sezonu okazać zabójcze, gdy drużyny przeciwne będą skupiały całą swą grę defensywną na Villi. Także wystawianie grającego z wyraźną nadwagą Miguela (zawalił już kilka bramek) może się okazać niewystarczające na najlepsze zespoły. Drugi boczny obrońca, Moretti także nie przedstawia się najlepiej, ale za tego może w każdej chwili wskoczyć wspomniany Del Horno.

Emery zakończył karierę piłkarską już w wieku 32 lat, gdy grał w rezerwowej drużynie Realu Sociedad. John Toshack chciał go swego czasu awansować do pierwszej drużyny bardziej z uwagi na fakt, że ma on dobrą wizję gry niż na umiejętności czysto piłkarskie. W rozmowie z trenerem drużyny rezerwowej miał powiedzieć, że będzie on znakomitym trenerem. W Primera zaliczył tylko 5 spotkań, większość kariery spędził na boiskach Segunda Division, będąc przesuwanym po całej lini pomocy. Obejmując w 2006 roku Almerię nikt od niego nie wymagał awansu i nikt nie wymieniał tej drużyny jako choćby kandydata do promocji. Emery nie tylko awansował, ale i otarł się z beniaminkiem o start w Pucharze Uefa zajmując bardzo wysokie 8-sme miejsce. Obejmując Valencię przede wszystkim dogadał się ze starszymi piłkarzami, wprowadził do szatni spokój, namówił Silvę i Villę do pozostania. Valencia za jego panowania gra piłkę raczej defensywną, opartą na szybkich kontratakach wyprowadzanych skrzydłami. Jest to podobna piłka do tej prezentowanej za Beniteza, stąd i porównania prasy hiszpańskiej.

Reczywiście Emery pokazuje, że może być nową gwiazdą trenerską, ale nie chwalmy słońca przed zachodem. Valencia tylko dobrze zaczęła, najtrudniejsze dopiero przed nimi i przed samym trenerem także...

wtorek, 7 października 2008

Dobre losowanie

Lech trafił w większości na zespoły w kryzysie. Wisła dwa sezony temu grała także z Nancy i Feyenoordem i dziś są to zespoły w moim przekonaniu słabsze. Grafik spotkań trochę niekorzystny, bo kończymy meczem na wyjeździe z Holendrami.

Klub Dawida Jańczyka CSKA Moskwa walczy wicąż w lidze rosyjskiej o start w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Jak jednak pokazały mecze Legii z FK Moskwa diabeł z Rosji wcale taki nie straszny choć CSKA to rywal mocniejszy. Wydaje sie jednak, że CSKA jest w formie i będzie ciężkim przeciwnikiem, na dziś najsilniejszym. Gramy z nimi w Moskwie, co może być decydującym czynnikiem. Zwycięstwo Lecha w tej sytuacji raczej wykluczone, ale remis w zasięgu.

Feyenoord to zespół prowadzony w ostatnich latach bez wyraźnego kierunku, zarówno na niwie szkoleniowej jak i kadrowej. Polityka kadrowa jest bardzo chaotyczna, bardzo dużo dziwnych piłkarzy trafia do klubu z Rotterdamu. Postawienie na wypalonego Tomassona, który powrócił po kilku latach do klubu w którym grał najlepiej w karierze, świadczy, że nie za bardzo jest tam jakakolwiek koncepcja. Nie zdziwię się jeśli w styczniu na De Kuip zawita Julio Ricardo Cruz i Jerzy Dudek. Od kilku lat Feyenoord nie jest w stanie włączyć się do walki o mistrzostwo, przytrafia się im mnóstwo wstydliwych porażek, w pucharach szczególnie. Awans do rozgrywek grupowych bardzo szczęśliwy, zważywszy, że ze Szwedami z Kalmar u siebie pierwszy mecz przegrali. Rywal na pewno do pokonania.

Deportivo dostało się do PUEFA z Intertoto, a przecież jest to zespół, który wielu skazywało na spadek w poprzednim sezonie. Rzeczywiście, realna groźba zawisła w pewnym momencie, ale nadeszła seria ważnych zwycięstw i klub kiedyś zaliczany do ścisłej czołówki nawet europejskiej zdołał obronić byt. Transferów na nowy sezon nie poczynili oszałamiających, wręcz można powiedzieć zostało wszystko po staremu. Start do obecnego sezonu jest w miarę udany, ale osobiście nie wykluczam, że sytuacja z poprzedniego sezonu sie powtórzy. Lech z Hiszpanami gra u siebie i na dziś prognozuje, że większe szanse na zwycięstwo ma Lech.

Nancy to juz nie ten zespół co rewelacyjnie radził sobie w lidze francuskiej i podejmował Wisłę. Dziś to przeciętniak ligi francuskiej, zespół z dolnych rejonów tabeli, który jak przewidują dziennikarze z Franmcji będzie miał problemy z utrzymaniem. Meczem z nimi Lech zaczyna swój start i zwycięstwo jest absolutną koniecznością. Jeśli z nimi nie wygramy obawiam się szanse na awans spadną do zera.

czwartek, 2 października 2008

Został tylko Lech

WISŁA
Wiele jest powodów dlaczego Wisła przegrała z Tottenhamem dwumecz i żaden z nich nie dotyczy angielskiej drużyny. Szansa na przejście Anglików była niepowtarzalna i pozostał spory żal. Przede wszystkim zawiodła krótka ławka. Jirsak musial zejść i nie ma kogo wpuścić. No tak, jest Łobodziński, ale poza jednym podaniem do Sobolewskiego znów(!) zagrał katastrofalne spotkanie. To jest najlepiej zarabiający piłkarz w Wiśle (brawo Bendarz), a pożytku z niego nie ma żadnego. O desperacji Skorży niech świadczy ostatnia zmiana i wpuszczenie Brazylijczyka Marcelo, nominalnego środkowego obrońcy do ataku. Zakrawa to na kpinę, ale tak niestety w tym roku w Wiśle jest. Skorża woli od Niedzielana (kolejny wysoko opłacany), napastnika, byłego reprezentanta Polski wpuścić obrońcę. Zabrakło dwóch zawodników wnoszących cokolwiek z ławki, napastnika, który mógłby odciągnąć od Brożka jednego obrońcę. Tak, miał on wokół siebie zawsze dwóch obrońców i tylko raz zdołał się urwać. Mecz był dośc brzydki, rwany, dużo było strat z obu stron. Tottenham mimo, że w drugiej połowie miał kilka sytuacji był w tym meczu słabszy. Wisła miała lepsze sytuacje, grała składniej, więcej w jej grze było rozmachu. Szkoda godziny rozpoczęcia meczu, Wisła mogła zrezygnować z pieniędzy od angielskiej telewizji i zagrać o normalnej porze. Szkoda tej szansy bardzo...

Działacze Wisły nastawiają się i czekają z dużymi transferami na przyszły łatwiejszy w pucharach sezon. Mają być inne zasady losowania pucharów i ma być łatwiej o Ligę Mistrzów. Nie dostrzegają jednak, że jest to ostatni sezon Brożka w Wiśle, a bez niego jest to zespół, który będzie miał problemy z zakwalifikowaniem się do pucharów. Nie wierze by Brożek został na anstępny sezon, a by myśleć o dobrym starcie w pucharach trzeba trasnfery zrobić już w styczniu, by ogrywać nowych zawodników. Mam wrażenie, że powtórzy się to co było po odejściu Kosowskiego i Uche, gdy Wisła w pucharach była bezzębna i nie potrafiła nawiązać walki ze słabym Anderlechtem, nie mówiąc o koszmarnej serii Valerenga, Tbilisi, Ateny, Guimares. Nie wierzę, że mają kogoś na oku kto go zastąpi. Takiego zawodnika po prostu nie ma, wyjściem jest zakupienie za pieniądze z transferu Brożka KILKU obiecujących napastników, a znając Wisłę na nic takiego nie można liczyć. Znów będą frustrujące sezony dla krakowskich kibiców. Brożek cały czas upewniał o swoim talencie, w tej chwili Wisła nie ma nikogo obiecującego. Może obrońca Kowalski, może Małecki, choć akurat na niego nie stawiałbym mocno. To samo Ćwielong, który od dwóch lat się nie rozwija i raczej w samej Wiśle już nie zaistnieje.

LECH
Po końcowym gwizdku Lech-Austria Arboleda kleknął i się popłakał. Radość, radością, ale znajmy proporcje. Ani nie było to zwycięstwo w jakichś cudownych okolicznościach (np grając w 10tkę), ani nie pokonali nikogo godnego uwagi. Lech awansował w męczarniach z drużyną, którą powinien dwa razy na luzie pokonać. Może ktoś powiedział Arboledzie, że gra jest o awans do LM, w każdym innym przypadku jest to niepoważne zachowanie. Nie chce umniejszać sukcesu Lecha, bo przecież grupy Pucharu Uefa są dla nas niemal niedostępne. Każdy awans narodził się w okropnych bólach. Amica w karnych, Wisła i Lech w ostatnich minutach. Świadczy to o fatalnym poziomie polskiej piłki ligowej, która żyje mrzonkami o Lidze Mistrzów, a nie potrafi zaistnieć w traktowanym po macoszemu przez kluby z silnych lig Pucharze Uefa.

Teraz kolej na 4 spotkania w grupie i sądze, że z każdym Lech zawalczy. Patrząc po meczach z Austrią moga być cztery porażki, mogą też być same zwycięstwa. Na pewno będą to ciekawe mecze na kogo by Lech nie trafił. Ofensywnie jedna z ciekawszych drużyn w Europie, defensywnie jednak do sporej poprawy. Przestoje w grze, widoczny kolejny raz brak lidera na boisku; kogoś kto, gdy dzieje się źle pociągnie drużynę. Przy stanie 1:1 Lech grał bardzo źle i tylko szczęśliwej bramce zawdzięcza, że wyszedł z marazmu. Stracona bramka w pierwszej akcji(!) po jej strzeleniu (dogrywka) także pokazuje, że Smuda ma aż nadto pracy ze swoimi piłkarzami. Lech to ciekawa drużyna i powinna zawalczyć o wyjście z grupy.

środa, 1 października 2008

Walka o wpływy

Tercet egzotyczny (FIFA, PZPN, PO) rozgrywa walkę o konfitury. Kto myśli, że chodzi tu dobro polskiej piłki niech nie będzie naiwny bo każda strona chce w tym konflikcie coś ugrać dla siebie.

Ciekawym jest fakt, że to Trybunał Arbitrażowy został wykorzystany do zawieszenia PZPNu. Decyzjami Trybunału z tylnego siedzenia steruje stary komuszek Piotr Nurowski. On też reprezentuje grupę interesów Ekstraklasy S.A. (tzw grupa Ruski). Z drugiej strony mamy Blattera i Listkiewicza idąch razem za rączke. PO i ich niedorzeczny minister sportu jest tylko narzędziem, czy brzydko mówiąć słupem który tylko anonsuje decyzje podjęte przez innych, w tym wypadku zapewne przez Nurowskiego. Gra idzie o to przez kogo będą szły pieniądze na organizację Euro. Sama PO doskonale wie w jakim momencie jesteśmy jeśli chodzi o organizację i jakie są tu szanse powodzenia, dlatego nawet odebranie Euro jest im na rękę byle było na kogo PRowo zwalić winę. W tym wypadku będzie to PZPN bo ten się nie chce zgodzić na udział (lub jest on niedostateczny) w wpływach i stąd mamy ten cały ambaras.

Innym równoległym apektem sprawy jest, że Drzewiecki (czyli Nurowski) chce by prezesem został Boniek. Mówi o tym szerzej Ryszard Czarnecki. Dużo mówi o kandydaturze fakt kto go popiera, a popierający Bońka Nurowski i Rusko (plus POw osobie słupa Drzewieckiego) mówią naprawdę sporo, choć sam Boniek się zarzeka, że nie jest człowiekiem ministra. Jak juz raz pisałem, w tym konflikcie nie ma złych, nie ma dobrych, są tylko cwaniacy.

Aalborg - Manchester United 0:3 Liga Mistrzów

Jako, że nigdzie nie mogłem znaleźć meczu Bate-Juve (jakoś uważałem, że najatrakcyjniejszy z tych zaczynających się o 9), spojrzałem sobie na to co wyczynia nasz reprezentacyjny napastnik, chwilowo na liście rezerwowej, pewnie do czasu kontuzji Brożka. Szczerze mówiąc Saganowski mnie zadziwia faktem, że się mieści w duńskim klubie. Myślałem, zobaczą go, złapią się za głowę i kop na ławkę. Nic takiego się nie dzieje, choć chłop nie ma ani asyst, ani bramek, czego nie zmienia nawet premierowa w Pucharze Danii. Na papierze Duńczycy lepiej nie mogli trafić. Reprezentant Polski, czyli ostatnio etatowego uczestnika wielkiich imprez - w dodatku piłkarz na ostatniej imprezie podstawowy, który jeszcze do tego wszystkiego prawie strzelił tam bramkę. No więc ichni trener czytał tak sobie to opracowane przez menadżera CV raczej na 100% nie podpierając tego żadną kasetą (poza ta dostarczoną przez menadżera, czyli taki best of) czy obserwacją i krzyknął: bierzemy! Niemożliwe? Tak transfery robi Legia, Wisła i reszta naszej silnej ligi. Jeden mecz w Southamptonie, czy choćby skojarzenie faceta z Euro i żaden normalny trener by sobie nie zawracał nim gitary.

Wracając do meczu z Manchesterem. Zagrał jako wysunięty, jedyny napastnik i był jednym z najsłabszych zawodników na boisku. Miał zapewne przyjmować piłkę, walczyc o nią, dawać czas na przesunięcie formacji pomocy. Oczywiście o niczym takim nie mogło być mowy. W zasadzie tylko raz podał ze skrzydła jednemu z pomocników, który oddał niecelny strzał. Poza tym jednym zagraniem kompletne dno. Odbijał się od obrońców, tracił w prosty sposób piłki. Można było nawet zauważyć pewnego rodzaju zniechęcenie piłkarzy duńskich i postepującą w trakcie meczu niechęć do podawania Polakowi, co zaowocowało kilkoma poważnymi stratami piłki. Oczywiście to tylko oznacza, że LM to za wysoki poziom dla naszego obieżyświata. Za wysoki również dla Aalborga, bo jeśli jako jedynego napastnika wystawiają Marka Saganowskiego to strach się bać.

Wygrana Manchesteru nigdy nie była zagrożona, nawet udało się to po co przyjechali(pomijając trzy punkty), czyli po odblokowanie Berbatowa. Sama bramka bardzo ciekawa, bo wypracowana przez obrońcę duńskiej drużyny, który zaprezentował niespotykany sposób na przyjęcie piłki. Na dzień dzisiejszy Wisła i Lech to zespoły o klasę lepsze od Aalborga i nawet Legia mogłaby z nimi powalczyć...