środa, 25 marca 2009

Wisła wygrała, ale...

Wisła efektownie pokonała Cracovie. Dla mnie tylko wynik jest efektowny, bo gra była daleka od moich oczekiwań.

Przede wszystkim należy pamiętać, że Cracovia dziś to pozostałość po radosnej twórczości Stefana Majewskiego. Zespół znacznie słabszy od tego, który kończył lige w górnej połówce za panowania Stawowego. Temu zespołowi Wisła w pierwszej połowie nie potrafiła przeciwstawić dosłownie niczego, waląc całą połowę w przysłowiowy mur. Myślę, że dokładnie tak samo wyglądałaby druga połowa gdyby nie szczęśliwe wyrównanie zaraz na początku drugiej połowy. Nie chodzi mi o sytuację, która została ładnie wykorzystana przez Sobola, ale oto kiedy ona padła. Podcięła ona skrzydła Cracovii, która nie wiadomo czemu od razu się głęboko cofnęła i w stu procentach oddała inicjatywe Wiśle. Jestem zdania, że gdyby do 55 minuty utrzymało się prowadzenie Cracovii, Wisła nie byłaby w stanie niczego zrobić. Nikt w jej szeregach nie grał dobrze, poza Małeckim wszyscy sprawiali wrażenie bojących się odpowiedzialności. Nie rozumiem szybkiej zmiany Beto, podczas gdy na boisku był o wiele słabszy Ćwielong. Ten mimo dostawionej nogi do gola i ładnym uderzeniu głową był najsłabszy w barwach Wisły i patrząc na jego postępy wątpię, czy kiedykolwiek będzie w Wiśle grał dobrze. Boguski zagrał nieźle, choć wciąż koszmarnie dużo traci prostych piłek. Najlepszy jednak w barwach Wisły był młody Małecki i wielka szkoda, że Leon zamiast prawdziwych talentów woli powoływać talenciaków w rodzaju Trałki, bo Patryk na dziś powinien grać na prawym skrzydle reprezentacji. Że młody, nie doświadczony? Co z tego?

Nie rozumiem po co na boisku byli trzymani Marcelo i Brożek w sytuacji, gdy zółta kartka ich eliminowała ze spotkania z Lechem. Że nie było środkowego obrońcy? To cofnąć tam Diaza, przesunąć Baszczyńskiego, zwycięski wynik z Cracovią dowieźliby w tej sytuacji nawet trampkarze.
W najważniejszym meczu sezonu, meczu, który jeśli Wisła przegra zadecyduje o tytule mistrzowskim Wisła zagra bez 50% swojej obrony.

wtorek, 24 marca 2009

Kadra z rezerwowym z Cypru

Doczekaliśmy się oto takich dziwów, że rezerwowy napastnik cypryjskiego klubu przyjeżdża na kadrę głodny gry...

Na Cyprze trwają w tej chwili play-offy, gdzie cztery najlepsze drużyny wyłaniają wśród siebie mistrza. Sosin jest zawodnikiem jednego z tych klubów i w ostatnim meczu przed eliminacjami do Mundialu nie zagrał (tu uwaga), ani minuty. Cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych. To jest tylko jeden z przykładów jak nisko polska piłka upada i jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest polityka kadrowa obecnego selekcjonera. Kiedyś nie do pomyślenia było powołanie piłkarza z tak słabej ligi, a dziś za panowania dumnego Holendra, a jakże, powołujemy, i do tego tylko rezerwowego (na dziś to nawet głębokiego, bo to nie pierwszy raz, gdy Sosin cały mecz ogląda z ławki).

Nie chcę w tym miejscu wskazywać kogo należało powoływać, a kogo nie, tylko chcę zwrócić na uwagę jakich piłkarzy Leon promuje na przyszłość, z których siłą rzeczy będą musieli korzystać następcy. Zdecydowana większość jego "odkryć" to zawodnicy katastrofalnie słabi. Po ukochanym Zahorskim, mamy nowego oblubieńca w postaci Trałki. Kolega ten jest piłkarzem, który nawet nie umie się poruszać i prawidłowo biegać (przykładowy "klamot"). To oczywiście nie problem, byleby tylko dobrze grał w piłkę. A Trałka pęta się w środku pola kompletnie nie wiedząc co się wokół niego dzieje. Weźmy za przykład jego bohaterski występ ze Śląskiem, w którym jego bramka zadecydowała o wygranej Polonii. Najpierw może sama bramka: kto widział wie, że strzał był w stu procentach niekontrolowany i biedak po prostu kopnął z całej siły, ta mu zeszła i nawet wbrew niemu samemu (bo już dreptał wracając na swoją pozycję) wpadło. Dobra, fuksa też trzeba mieć w piłce. Jak jednak wyglądała sama gra? Po prostu żałośnie. Niemal każdy kontakt z piłką tego chłopca to była strata i gdyby Śląsk grał skuteczniej to dzięki jego pomocy wygrałby ten mecz wysoko. Dodajmy do tego fatalną wydolność i mamy obraz zupełnie nieprzydatnego zawodnika. Taką grę prezentuje ten talent w każdym meczu i wypatrzyć go to naprawdę wyższa szkoła jazdy.

To wszystko z boku wygląda zupełnie jak sabotaż polskiej piłki. Leo, gdy odejdzie pozostawi po sobie spaloną ziemię w postaci talentów w rodzaju Zahorskiego, Pazdana, Trałki, Polczaka, Kokoszki, Wawrzyniaka, Garguły, Matusiaka, Rogera, Golańskiego, Bronowickiego, Łobodzińskiego i wielu innych. Czy ktokolwiek będzie w stanie to poskładać?

wtorek, 17 marca 2009

Kto będzie strzelał w Wiśle?

Skorża ma sytuację nie do pozadroszczenia. Paweł Brożek najprawdopodbniej nie zagra do końca sezonu, a bez niego siła ofensywna Wisły jest koszmarnie mała (by nie napisać, że nie istnieje).

Tak naprawdę będzie to wielki test umiejętności Skorży. Tak poprzestawiać grę ofensywną, by te bramki jakoś jednak padały. Można pewne nadzieje mieć w Brazylijczyku Beto, ale on to raczej ktoś kto zacznie dobrze grać za pół roku, gdy będzie fizycznie stuprocentowo gotowy do gry. Teraz ze słabiutkim startem i częstym brakiem czucia piłki chyba się na wiele nie przyda, choć w Bełchatowie pokazał wiele udanych zagrań. Przypomina mi to początki Kalu w Wiśle, który także przyjechał do Krakowa nieprzygotowany i często nie umiał przyjąć prostych piłek. No więc jak nie Beto to kto przejmie na siebie obowiązek strzelania goli dla Wisły? Wydaje się, że jeśli chodzi o formacje ofensywną takiego gracza, który zagwarantuje te choć 5 bramek nie ma. Strzelanie musi sie rozłożyć na wszystkich piłkarzy, nawet na bocznych obrońców. Tylko wtedy będzie można liczyć na zakwalifikowanie się do pucharów (choć bardzo mnie to boli to tytuł jest moim zdaniem nierealny).

Gdyby w Polsce byli słynący z fantazji angielscy bukmacherzy to z pewnością mielibyśmy taki zakład: czy Wisła strzeli jeszcze w tym sezonie gola z gry. Jakkolwiek to brzmi absurdalnie, to pamiętając grę w Bytomiu i Bełchatowie (a w szczególności brak sytuacji) nie jest to wcale nierealne...

czwartek, 12 marca 2009

Bezradny Inter

Inter nie miał nic do powiedzenia w starciu z ManU. Nawet słupek Adriano nic w tej kwestii nie zmienia, bo to nie była sytuacja, tylko miks przypadku z błyskiem dawnego talentu Brazylijczyka. Główka przereklamowanego Szweda? Także nie sytuacja bramkowa, bo gdyby szło w światło bramki Van Der Saar by to złapał...

Oglądając Inter zastanawiam się jakim cudem mają oni aż 7punktową przewagę w lidze i jakim cudem rok po roku sięgają po tytuł. Tytuły Interu w tym kontekście oznaczają ni mniej ni więcej tylko wyjątkowy spadek wartości serie A. Od momentu posadzenia Juventusu w serie B i zabrania punktów Milanowi rozpoczęła się degrengolada włoskiej piłki. Oczywiście i za rok, trzy lub cztery wyjdą z grup LM, ale już powoli są to drużyny klasy tych z Bundesligi (prócz Bayernu), czy Ligue (bez Lyonu). Czyli drużyny dobre, solidne, ale z którymi kluby angielskie przestaną się liczyć. Kluby nie mające żadnych szans na ostateczny triumf...

W dwumeczu ManU był absolutnym suwerenem i nikt by chyba nie kręcił nosem, gdyby zakończyło się to wynikami podobnymi do tych z dwumeczu Bayern-Sporting. Śmiem twierdzić, że taka właśnie była różnica klas, przecież w Mediolanie w pierwszej połowie Inter został zniszczony. Mourinho zamiast czytać grę i choć troche napędzić stracha rywalom wolał przybijać piątki z kibicami Manchesteru. Zmiany przeprowadził katastrofalne. W sytuacji gdy gra na skrzydle musi być zdynamizowana, gdy potrzeba tam zawodnika grającego jeden na jeden i przede wszystkim dysponującego szybkością on wprowadza Luisa Figo, który ostatni dobry mecz zagrał w Realu, a w Interze tylko sportowo dogorywa. Na co liczył? Taki zawodnik jest dobry na utrzymanie piłki, spokojne nią pogranie, na utrzymanie wyniku. Z pewnością nie, gdy się wynik goni. Także zaufanie Vieirze trzeba czytac Portugalczykowi jako duży błąd, bo Francuz i kontuzjowany pół sezonu i nawet nie w połowie tak dobry jak w Arsenalu. Gość, który aspiruje do bycia najlepszym trenerem świata nie potrafił nawet podłożyć nogi Fergusonowi.

Nawet nie wiem kogo bym w Interze zostawił by za rok móc ograć klub klasy ManU. Na pewno bramkarza, może Maicona, niezły był młody Santon. Zanetii niby nie popełnia błędów, niby solidny, ale po prostu szkoda juz na niego miejsca w klasowym zespole. Przydałby się ktoś młodszy, więcej ryzykujący. Pomoc i atak do odstrzału w całości, chyba że Ibrahimovic by chciał wchodzić z ławki za 10% gaży, którą teraz ma...

wtorek, 3 marca 2009

Wisła bez Clebera

Właśnie potwierdzono transfer Clebera z krakowskiej Wisły do Tereka Grozny. Na pewno rozlegna się lamenty, że znów się Wisła osłabia, ale trzeba na to spojrzeć trzeźwo. 500tys Euro (czy anwet jak niektóre media podają 300tys) za 35 letniego obrońcę to jest wielka sprawa - niemal na skalę europejską.

Prawdą jest, że w tej sytuacji Wisła została z dwoma środkowymi obrońcami, ale przecież Diaz na środku obrony rozegrał najlepsze swe mecze w barwach Wisły. Do Piasta wypożyczony jest obrońca Kowalski (na moje oko przyszły reprezentant Polski) i chyba ma Wisła opcję by go zawołać z powrotem? Jeśli nie, to kolejny przykład organizacyjnego chaosu na Reymonta.

Naprawdę nie ma co żałować Clebera. Byłem już zmęczony jego wykopami na oślep, równie mocno co kółeczkami Cantoro.
Cała gra defensywna Clebera opierała się na wybijaniu piłki, czy to napastnikowi spod nóg, czy to co mu spadło z dośrodkowań. Ile było sytuacji, że Brazylijczyk jak przystało na swą narodowość przecież, mógł spokojnie rozegrać piłkę, a ten zamiast tego, zaskakiwał wszystkich na stadionie i walił bezceremonialnie po rogach i autach. Najgorsze że nie odbywało się to w panice, tylko było założonym przez Clebera zagraniem. To według niego było bezpieczne granie, bez ryzyka.

Odejście Clebera może wyjść Wiślakom na korzyść, ale tylko przy założeniu, że Głowacki znów sobie czegoś nie zrobi. W najlepszym razie para Marcello-Głowacki będzie nie do przejścia, w najgorszym na środku obrony będziemy oglądać Baszczyńskiego...

poniedziałek, 2 marca 2009

Falstart Wisły

Wisła w pierwszym meczu na wiosnę nie potrafi wygrać z Polonią Bytom. To prawda, że to dopiero pierwszy mecz i poza Lechem nikt tego nie wykorzystał, ale styl w jakim to zostało osiągnięte nikogo chyba nie napawa optymizmem.

Nawet po przypadkowym wyrównaniu Wisła nie potrafiła się rzucić na tak wdzięcznego rywala jak Polonia Bytom. Wdzięcznego, bo przy minimalnym pressingu to sami by sobie strzelali bramki, albo jak w przypadku wyrównania zaprosili do niego Wiślaków. Nie widzieliśmy jednak tego, tylko Wisłę apatyczną, w której każdy grał dla siebie, czy co bardziej odpowiada rzeczywistości grał by się zbytnio nie zmęczyć. Przy tak grającej Wiśle nawet 40letni gruźlik Jacek Trzeciak sobie pohasał na skrzydle.

Maciek Skorża to fajny gość. Ładnie się wypowiada, wszystko potrafi logicznie uargumentować. Tylko co z tego, jeśli różnica między jego gładkimi słowami, a grą Wisły jest olbrzymia. Lepiej już byłoby by w Wiśle był pretensjonalny cioł w rodzaju Mourinho Michniewicza, ale taki, który potrafiłby wziąść się za leniwe gwiazdki(nie Czesio naturalnie, to był tylko przykład). Bo to, że gracze nie mieli wystarczającej motywacji na Bytom, było głównym powodem takiego występu.

Wielu już po Bytomiu zarzuciło nadzieję na obronę tytułu. Ja jeszcze w to wierzę, ale tylko jeśli Brożek strzeli 12-15 bramek. Teraz Wisła gra z Polonią i jeśli nie wygra, to chyba nawet pucharów na jesień nie będzie...