czwartek, 23 lipca 2009

Koniec Wisły?

Mimo, że w poprzednim poście pisałem o podobieństwach pomiędzy Tbilisi, a Tallinem to tak naprawdę w sam to nie wierzyłem, że Wisła może nie przejść Estończyków. Pierwszy mecz miał być nauczką, drugi pokazem wiślackiej siły. Zamiast tego kibice zostali z ogromnym kacem, znacznie większym niż po Tbilisi i Valerendze.

Gdy się popatrzy na wyniki spotkań rewanżowych jasne się staje, że między drużynami rozstawionymi, a nierozstawionymi jest przepaść. 8:0, 6:1 tego typu mieliśmy wyniki. Tym większy wstyd, że Wisła nie przeszła słabszych rywali. Naprawdę nie winiłbym w tym najbardziej Skorży. Nawet jeśli zepsuł przygotowania, nawet jeśli piłkarze biegali z 10kg nogami, to i tak powinni na luzie pokonać rywala. Według mnie podobnie jak w dwumeczu z Tbilisi zabrakło cech wolicjonalnych, zwykłej ambicji i walki. To oczywiście też rola trenera, ale w przepłaconej Wiśle z tym źle od kilku już lat od kilku trenerów wstecz.

Co zrobi w tej sytuacji właściciel? Na moje, bardzo przychylne oko dla Wisły powinien rozprzedać zawodników i choć za 20% uzyskanej sumy sprowadzić młodzież, i z tymi, których nie uda się nigdzie opchnąć (Łobodziński, Cantoro, Ćwielong) grać w środku ligowej stawki, do czasu gdy powstanie stadion. Wtedy albo jeszcze raz zainwestować i spróbować wejść do LM, albo znaleźć innego inwestora. Utrzymywanie wysokich płac dla obecnego składu nie ma sensu, skoro ci piłkarze nie są w stanie rozgromić Levadii.