piątek, 19 września 2008

Kontuzja Davida Villi

Jest 80minuta meczu Maritimo-Valencia, hiszpańska drużyna prowadzi 1:0. Wtedy to trener Emery podejmuje zdumiewającą decyzję wprowadzając do gry Davida Ville. Mecz był bardzo twardy, piłkarze Maritimo grali chwilami bardzo ostro, niektórzy w ocenach ich gry posunęli się do stwierdzenia, że polowali na nogi. Najlepszy strzelec Mistrzostw Europy wchodzi, prawie zdobywa 2 bramkę i po chwili odnosi kontuzję, która według hiszpańskich mediów wstępnie wyklucza go na 3 najbliższe spotkania.

Valencia wystawiła mocno rezerwowy skład. Z przodu zagrali Morientes z Serbem Zigicem i z pewnością mogli dograć do końca spotkania. Wprowadzenia Villi było zupełnie niepotrzebne i jak sie okazało było bardzo pechowe i może przynieść opłakane skutki. Ktoś powie zawodnik jest od tego by grać, ale jednak wprowadzenia go z Maritimo na 10 minut było absurdem. Valencia chce zdobyc PUefa, ale bardziej chce wrócić do Ligi Mistrzów, a bez Villi jest to niemożliwe. W weekend grają z Osasuną, w środku tygodnia Malaga, potem Deportivo. Nie najcięższe mecze, ale z drugiej strony to oznacza, że przynajmniej 7 punktów Valencia musi w nich uzyskać by się liczyć w walce o pierwszą czwórkę. Kontuzjowany jest Silva, teraz Villa, bez nich Valencia jest o klasę słabsza. Emery popełnił błąd, najlepszych piłkarzy trzeba chronić.

Wciąż mamy dwie szanse

Poznaniacy zagrali słaby mecz. Nawet nie jeśli chodzi o defensywę, która zawaliła tylko stałe fragmenty gry, co się mogło zdarzyć. Największym rozczarowaniem była ofensywa, która bardzo rzadko przedzierała się pod pole karne. Tym bardziej zadziwił Smuda, który zawodnika najbardziej ofensywnego wśród rezerwowych, który robi najwięcej wiatru (Peszko) wprowadza 10 minut przed końcem spotkania. Można dodać była to pierwsza zmiana w poznańskim zespole. Pomoc ustawiona z 4 środkowych pomocników słabo się uzupełniała i choć defensywnie jakoś to wyglądało to przy grze ofensywnej widać było, że nie wiedzieli za bardzo kto ma zostać, a kto biec do przodu. Ustawienie mimo, że na papierze nie zmienione (4-5-1) to jednak znacznie się różniło od tego z pamiętnego meczu z Grasshoppers. Wydaje się, że Smuda niepotrzebnie zamieszał. Paradoksalnie najbardziej zawiódł strzelec gola Rengifo, który poza bramką zagrał bardzo ciche zawody. Zamiast niego cofnięty Peszko, na szpicy Lewandowski, a zamiast nie wiadomo, gdzie biegającego Injaca (miał grać na prawej pomocy) Wilk i na pewno by to inaczej wyglądało. Było jednak jak było i Lech musi przynajmniej do rewanżu się martwić, choć mimo porażki nie chce mi sie wierzyć, że nie przejdzie Austrii. Tyle, że stałe fragmenty Austria na pewno będzie miała w Poznaniu i co jeśli je wykorzysta? Całkiem niedawno reprezentacja Austrii stałymi fragmentami wygrała z Francją, więc ten fach znają...

Wisła w Londynie zagrała lepiej niż można było się spodziewać. Chwilami grała naprawdę znakomicie i choć niemal zawsze po kilku składnych wymianach piłki szła wynikająca ze słabej techniki strata to jednak widać, że mecz w Barcelonie czegoś Wiślaków nauczył. Zagrali wyżej (trochę, ale jednak), bardziej agresywnie, lepiej się asekurowali. Samego siebie przeszedł Baszczyński, który pokazuje, że na powołanie do reprezentacji jak najbardziej zasługuje, tym bardziej jeśli się zobaczy kogo Leo powołuje. Chyba nikt nie wyobraża sobie, że Kokoszka byłby w stanie zagrać choć w małym stopniu porównywalne spotkanie? Boguski pokazał, że jedyne czego mu brakuje to siły fizycznej. Jeśli mówiąc kolokwialnie przypakuje, będzie mógł grać w jakiej tylko chce lidze. Umiejętności techniczne, wizje gry ku temu ma. Straty, których miał dość sporo wynikały tylko z przewagi fizycznej Anglików. Tyle, że przy ciężkiej pracy to się da zniwelować w ciągu roku. Brożek jest trochę przygaszony od momentu kontuzji, ale asysta, którą się popisał przy bramce to klasa światowa. Poza tym niewidoczny, zamiast próbować przetrzymać piłkę, zagrywał z pierwszej piłki co z reguły oznaczało stratę. Jirsak poza śliczną bramką bardzo przeciętnie. Zanotował największą chyba ilość strat. Liczę, że ta bramka doda mu pewności, ale też zauważam, że od pewnego czasu jakby stanął w miejscu i nie idzie w górę. Z pary Sobolewski-Cantoro zdecydowanie lepszy był Sobol, grający jak za swych najlepszych lat. Tym razem obyło się bez strat na własnej połowie boiska, więcej było odbiorów i prób strzałów. Mauro niestety poraz kolejny pokazał, że jest mówiąc brzydko do wymiany. Praktycznie niewidoczny, poza jedna sytuacją, kiedy mógł strzelić lub lepiej dograć. Nie za bardzo wiem co napisać o Zieńczuku. Ten gracz ma niesamowity talent do przebywania na boisku i bycia całkowicie niewidocznym. Na początku oddał strzał, a potem dosłownie wyparował. Nie popełnił jednak rażących błędów co każe uznać występ za poprawny. Najsłabsza była para czarnoskórych obrońców. Diaz kompletnie nie wie jak sie gra na boku obrony, nigdy nie powinien już tam wystąpić. Cleber natomiast gra fatalnie od paru już spotkań. Przegrywał biegi, głowki, spóźniał się do dośrodkowań. Gdyby nie grający życiowy mecz Baszczyński błędy Clebera pogrzebałyby szanse Wisły na awans.

Tottenham pokazał świetne przygotowanie fizyczne, pewność gry, konstruowania akcji, ale poza tym naprawdę bardzo mało. Ten zespół jest dopiero na początku budowy. Być może potrzebuje jednego udanego meczu, kogoś kto ich porwie, pociągnie do lepszej gry. Możliwe, ja jednak widzę kryzys, który Wisła powinna i w zasadzie musi za 2 tygodnie wykorzystać.