poniedziałek, 1 września 2008

Afera alkoholowa

Nie rozumiem co chce osiągnąć Leo Beenhakker rezygnując z trzech ważnych dla kadry graczy. Wygląda to tak jakby trener chciał za wszelką cenę utrzymać autorytet, albo po prostu leczy urażoną dumę nadszarpniętą nie zastosowaniem się do nakazów trenera przez zawodników.

Na początek zastanowił mnie zestaw osobowy tej imprezy. Boruc, Dudka, Majewski. Można założyć, że to doświadczeni zawodnicy wyciągnęli Majewskiego, można tak samo założyć, że ten, który mocno przesadził to był Majewski. Czy można winić młodego piłkarza? Pewnie wypił za dużo, pewnie przesadził, ale jak pisze na swoim blogu Wojciech Kowalczyk piją wszyscy piłkarze. W Anglii to nawet reprezentanci byli alkoholikami. Nie o to jednak chodzi. Chodzi o to, że był to INCYDENT, który nasz trener podniósł do rangi wydarzenia celebrowanego podczas żenującej konferencji prasowej (nikomu nie było niedobrze, gdy moralizował??). Gdyby odbyło się to PRZED meczem byłoby to niedopuszczalne i tacy zawodnicy nie powinni nigdy zagrać w kadrze, bo by oznaczało to brak szacunku dla kadry i co ona sobą reprezentuje. Ale nie po meczu, gdzie zawodnicy wiedzieli, że wracają do swoich klubów w dniu następnym i co w zasadzie oznaczało w przypadku Dudki i Boruca brak treningu w tym dniu.

Najbardziej szkoda Boruca, bo już niektórzy dziennikarze dolepiają mu gębę pijaka, którego picie wpływa na jego grę. W derbach Glasgow popełnił kuriozalny błąd, ale wyciągać ku temu wnioski z kilku piw parę tygodni temu jest po prostu kuriozalne. Jest tak jak napisał Wojtek Kowalczyk. Piją wszyscy, szczególnie piłkarscy milionerzy, ludzie młodzi, w większości bez zainteresowań, znający tylko futbol i zabawę z alkoholem (wielu jak Mutu robi jeszcze inne rzeczy). Chodzi tylko by to nie wpływało na grę, trenowanie, by nie stawało na drodze. Najlepsi na to nie pozwalają, Boruc jest jednym z najlepszych.

Wydaje się, że zawieszenie piłkarzy jest tylko żałosną próbą ratowania gasnącego autorytetu przez Beenhakkera. Uderzył w stół, pokazał jaki jest nieugięty. Pewnie zaimponował-wystraszył Zahorskiego i Pazdana, ale reszta jest na to coraz mniej wrażliwa. Widzą po prostu jakiego drugiego trenera dostali, widzą jakich piłkarzy Leon powołuje, widzą w końcu brak jakiejkolwiek wizji i są zmęczeni bon motami w rodzaju international level. Na razie do prasy mało się z tego dostaje, ale niech tylko potkną się ze Słowenią, a będzie naprawdę wesoło...

Lech ma już zadyszkę?

Lech miał pewnie kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa. Tymczasem ma już na koncie dwie porażki z dwoma bardzo przeciętnymi przeciwnikami. Najważniejszą tego przesłanką jest krótka ławka poznaniaków...

Smuda znany jest z bardzo oszczędnego żonglowania składem. W Widziewie, czy Wiśle bardzo oszczędnie korzystał z rezerw grając całe sezony praktycznie jednym składem. W sytuacji gdy można zakładać, że Lech awansuje do grup Pucharu Uefa, dochodzą 4 mecze w środku tygodnia. Dla klubów zachodnich to jest nic, dla naszych nie lada obciążenie. Dojdzie Puchar Polski, Puchar Ekstraklasy i już będą gadki o przemęczeniu piłkarzy i oczekiwaniu na przerwę zimową. W tej sytuacji szanse Wisły na tytuł rosną bardzo wysoko. Umówmy się szanse z Tottenhamem są średnie i Wisłę w pucharach raczej czekają jeszcze tylko dwa mecze. Mało doświadczona drużyna Lecha by zmagać się na dwóch frontach (Puchar Polski raczej nie będzie priorytetem) potrzebuje 16-20 piłkarzy, których Smuda nie będzie się bać wystawiać. Rewanż z Grasshoppers pokazał, że ma z tym problem. Z jednej jednak strony mecz był ważny, każdy punkt w pucharach jest dziś na wagę złota. Z drugiej jednak można było sobie pozwolić na zrobienie 5/6 zmian. Jak nie teraz to kiedy chciałoby się zapytać. Z wypowiedzi Smudy nasuwa się wniosek, że bał się on nawet o tak gigantyczną zaliczkę i dlatego zagrał w St.Gallen pierwszą jedenastką. Mecz ten był prognostykiem co powinno i zdarzyło się w Gdynii. Uważałem, że Arka mecz ten wygrać po prostu musi, tak samo wiedziałem, że po Barcelonie Wisła nie wygra z Cracovią. Nie wiem jakie wnioski wyciągną szkoleniowcy Lecha z początku sezonu. Potencjał zdecydowanie jest, ale należy ustawić priorytety. Według mnie optymalnym byłoby gdyby postawiono na puchary (skoro taka szansa się otworzyła), a ligę potraktować, przynajmniej w tygodniach pucharowych lżejszą ręką i dawać w niej odpoczywać kluczowym piłkarzom. Jeśli po rundzie wiosennej nie będzie dużej straty (a zaręczam nie będzie) do czołówki, to wtedy powalczyć o puchary, czy nawet mistrzostwo. Można też zrezygnować z ligi, a postawić na Puchar Polski i Uefa. Jeśli jednak nie zostaną wyciągnięte wnioski, to się może okazać, że z kilku jaskółek, nie zostanie nic, zawodnicy złapią kontuzje i w pucharach będzie trzeba grać Reissem.

Oczywiście, to tylko sport, też może być tak, że grając jedną jedenastką Smuda zdobędzie tytuł Mistrza Polski, ale osobiście uważam, że nic takiego miejsca nie będzie miało...