sobota, 4 kwietnia 2009

Polska-San Marino 10:0

Odnosząc najwyższe zwycięstwo w historii Polska pokonała amatorów z San Marino 10:0.

Oczywiście bardzo pomogła bramka w 30 sekundzie. Bez niej nie byłoby nawet i 5 bramek, ale to już raczej nie ma znaczenia. Gracze, którzy rozgrywają fatalne sezony w swoich klubach wyładowali swoje frustracje zawodowe na amatorskim przeciwniku, czego pierwszym przykładem jest postawa Smolarka. Latał jakby jego życie od tego zależało, jakby za wszelką cenę chciał o sobie przypomnieć. Czy te 4 bramki(trzy turlanki plus jedna w miarę udana) zapewnią mu więcej niż minutę w Premiership, lub jakiś sensowny transfer po sezonie? Mocno wątpię i stawiam, że w następnym sezonie Smolarek będzie grał w Koeln, Sparcie Rotterdam, czy klubie na tym właśnie poziomie.

Wynik ten ma znacznie takie, że w przypadku gdy bramki będą decydowały o awansie to bardzo możliwe (wszyscy jeszcze grają z San Marino poza Irlandią), że bramki będą decydowały na naszą korzyść. Nie należy tego nie doceniać, ale i nie należy wyniku z San Marino zbyt hucznie obchodzić. Z boku wygląda to, że naprawdę ten wynik wszystkich ucieszył i, że drużyna "odkupiła" swój występ z Irlandii, a wielki Leo natchnął drużynę wielką mocą. Bojący się własnego cienia Lato pierdnął, że zwycięzców się nie sądzi i trener zostaje. Pozostaje pytanie czego się spodziewał po San Marino? Wygranej?

Razem z Irlandią rozegraliśmy po dwa mecze z San Marino. Słowenii można dopisać 6punktów, reszcie (Czechy, Słowacja) po 3. Arytmetyka punktowa jest bardzo prosta. Polska już nie może ani razu stracić punktów, przynajmniej do ostatniego meczu ze Słowacją. Podczas, gdy czekają nas wyjazdy do Słowenii, Czech i trudny mecz u siebie Irlandią Płn.(znacznie wzmocnioną w porównaniu z Dublinem) i mając na ławce sztukmistrza Leonarda jakoś ciężko mi w to uwierzyć...