środa, 15 października 2008

Słowacja-Polska (2:1)

Przgraliśmy wygrany mecz. Do 84 minuty spotkanie wyglądało dokładnie jak nasze wyjazdowe zwycięstwo z Belgią, z tym, że tutaj nie było przypadkowej bramki, jak tam Matusiaka, a śliczna kombinacja w wykonaniu, a jakże, Brożka i Błaszczykowskiego. Potem chwila szaleństwa Boruca i niespodziewane wyrównanie. Najgorsze jednak było przed nami, bo charyzmatyczna drużyna Beenhakkera po prostu stanęła i w następnej akcji przyjęła drugą przesądzającą o porażce bramkę. Mecz był w naszym wykonaniu słaby, ale jeszcze gorzej grali Słowacy, którzy mimo naszej średniej postawy nie zasłużyli nawet na punkt.

Można przyjąć za pewnik, że teraz przez prasę przewinie się huraganowa krytyka Boruca.W porządku, ale on zawalił, jeśli w ogóle tylko dwa punkty. Po straconej bramce był czas by wygrać i nikt by tego babola nie zapamiętał. Był też czas by wynik podwyższyć, ale zwyciężył minimalizm. To nie Boruc jest sprawcą drugiej bramki, to nie on zmarnował w końcówce dobrą sytuację. Co to za drużyna, która nie umie się podnieść w chwili kryzysu, dla której wyrównanie to sygnał do poddania się. Tak to niestety wyglądało. Naprawdę graliśmy z bardzo przeciętną drużyną i modlenie się by dowieźć jednobramkową przewagę obserwowałem z niedowierzaniem.

Prasa skupiona na błędzie Boruca pewnie nie zauważy błędów popełnionych przez Holendra. Najpierw ustawienie, gdzie znów prawy obrońca zagrał na lewej obronie. Szczęśliwie obyło się bez większych (czyt. bramkowych) wpadek Wojtkowiaka, ale i tak pokazał, że ta pozycja nie jest mu pisana (choćby przy kartce). Najpierw wszedł jeden z wielu synków trenera, Garguła. Wywalczył z trzy auty, kilka razy stracił piłkę i tyle po zmianie. Druga zmiana miała moim zdaniem kolosalne znaczenie jeśli chodzi o wynik. Po co zmieniał Brożka, wie tylko on sam. Ja się domyślam, bo obserwując ekran TV, gdy Brożek schodził można było zauważyć niechęć z jaką Pawła traktuje. Przypomnijmy, schodził zawodnik, który w 90% był odpowiedzialny za prowadzenie, treneiro nawet nie zdobył się by mu podziękować. Ten, który wszedł był pośrednio autorem drugiej bramki, bo to właśnie Krzynówek ją stracił pod polem karnym Słowaków. Poszła długa piłka i dalszy ciąg znamy. Desperackie wprowadzenie Lewandowskiego za fatalnego dziś Rogera mogło uratować nam remis. Szkoda, że zmarnował on doskonałą sytuację, nie byłoby teraz takiego kaca...

Boruc kolejny raz pokazał, że ma kłopoty z koncentracją, że cięzko mu się skupić w meczach z zespołami słabymi. Cały mecz nie wychodziło mu wykopywanie piłki, zarówno w pierwszej jak i drugiej połowie (ciekawe czy Leon mu zwrócił w przerwie na to uwagę).. Przyznaje, że patrząc na to pomyślałem, że może dziś Artur oszaleje i zrobi coś głupiego, ale że będzie to miało aż tak fatalne konsekwencje to nie przyszło mi do głowy. Ten mecz oznacza, że rewanż z Czechami będzie o pierwsze miejsce w grupie i raczej na pewno remis nic nam nie da...

Słowacja słaba u siebie

Kibice Słowaccy bojkotują mecz z Polską z powodu korpucji w ich piłce Na dziś nie sprzedano więcej niż 1000 biletów. Grozi więc nam atmosfera piknikowa, która nigdy nie służyła naszemu zespołowi. Oczywiście to może równie dobrze zadziałać w drugą stronę. Mimo wszystko należy żałować, że mecz się nie odbędzie przy pełnych trybunach..

Wbrew pozorom to będzie równie ciężki mecz co z Czechami. Słowacy od dwóch ostatnich eliminacji wyraźnie się podnoszą. My mamy Błaszczykowskiego, a Słowacy kto wie, czy nie bardziej utalentowanego Hamsika (Napoli). W napadzie nasi sąsiedzi mają nękanego kontuzjami Mintala i Roberta Vittka, dwóch bardzo utalentowanych piłkarzy. Obydwaj mają bardzo duże doświadczenie wyniesione z Bundesligi (pierwszy był nawet królem strzelców). Vittek niedawno przeszedł do francuskiego Lille, ale jest to napastnik na jeszcze mocniejszy klub. Bardzo silny, dysponujący dokładnym, plasowanym uderzeniem. Jeśli go powstrzymamy, powinno być dobrze. Jest jeszcze groźny pomocnik Szestak z Bochum, który prawie wylądował w naszym Lechu (będąc przy polskim wątku należy wspomnieć o napastniku Jakubko, byłym piłkarzu Legii Warszawa). Cała reszta to anonimowi na dziś piłkarze, coś jak nasi tyle, że oni nie awansowali trzy razy z rzędu do wielkich imprez i są znacznie mniej doświadczeni.

Słowacy to dziwny zespół, znacznie lepszy na wyjazdach. Potrafili pokonać Walię na wyjeździe 5:1, by u siebie z nią przegrać 2:5. Podobnie z Niemcami - u siebie porażka bezdyskusyjna 1:4, a na wyjeżdzie zażarty bój i minimalna wygrana Niemców 2:1. Wynika to z faktu, że jest to zespół znacznie lpeiej czujący sie w kontratakach. Wygląda na to, że będziemy świadkami bardzo podobnego widowiska do meczu z Belgią w ubiegłych eliminacjach oni także za grosz nie potrafili przeprowadzić ataku pozycyjnego. Będzie to mecz w którym zadeycduje jedna, jedyna akcja. Polacy są faworytami i każdy inny wynik aniżeli zwycięstwo będzie porażką. Jeśli nie stracimy pierwsi gola pewnie nie przegramy.