wtorek, 19 sierpnia 2008

Argentyna - Brazylia 3:0

Bardzo nudne widowisko stworzyli dwaj faworyci olimpijskiego turnieju. Argentyna pokonała Brazylię, bo w przeciwieństwie do niej miała na boisku 11 piłkarzy w pełnej formie fizycznej. Oglądać Ronaldinho jest naprawdę przykto. Był taki jego okres w Barcelonie, kiedy myślałem, że nikt nie będzie go w stanie zatrzymać. Przyszedł jednak mundial i sezon po nim, który chyba ostatecznie przypieczętował odwrót tego zawodnika. Wciąż posiada wspaniałą technikę, ale poruszając się tak statycznie jak na Olimpiadzie nic z tego nie będzie, szczególnie przy twardo grających obrońcach w Italii. Wybrał najgorszą ligę dla swojego dzisiejszego stylu gry. Gdy ładnie mijał zwodem zaraz stawał, znów zwodził, aż źle podał, albo po prostu stracił piłkę. Jego postura jest dziś taka sama jak naszego Iwańskiego i tego nie da się oszukać. Jeśli nie podda się ciężkiemu reżimowi treningowemu sezon w Milanie będzie dla niego stracony.

Sam mecz jak pisałem nudny, nie przystający do milionów biegających na boisku. Bardzo przypominał mecze Copa America, gdzie zespoły grają krótkimi podaniami i notują bardzo dużo strat. Argentyńczycy wyglądali lepiej, byli bardziej zdecydowani, wygrywali większość pojedynków jeden na jeden. Rewanż za Olimpiadę w Atlancie z Nigerią zapowiada się pasjonująco.