środa, 11 lutego 2009

Polska - Walia 1:0

Przypadkowa bramka Rogera sprawiła, że jutro mało kto się zająknie, że graliśmy poniżej wszelkiej krytyki. W nagrodę za strzeloną bramkę Litwie na ławce usiadł Brożek ustępując miejsca bezproduktywnemu Lewandowskiemu.

Nie rozumiem sensu rozgrywania meczu między państwowego na neutralnym, pozbawionym kibiców terenie. W Walii sezon kwitnie i na pewno jest, gdzie zagrać taki mecz. I takie spotkanie rozgrywane na gorącym terenie Cardiff byłoby miarodajnym wyznacznikiem formy naszych orłów. Tak zobaczyliśmy gierkę treningową po której wiemy tyle samo, co przed nią - czyli bardzo niewiele.

Przede wszystkim widać, dlaczego trzon dzisiejszej drużyny Holendra nie mieści się w swoich drużynach klubowych. Koszmarne wyprowadzanie piłki przez Żewłakowa i Dudki można pokazywać w akademiach piłkarskich pod tytułem jak nie należy rozpoczynać akcji. Nie liczyłem strat, ale było ich naprawdę sporo i wiele pachniało utratą gola. Mecz miał jeden pozywyny wymiar - pokazał dobitnie, że Łobodziński nie nadaje się do kadry i może wreszcie zrozumie to też Leon.

Mecz bez sensu, wynik też, bo z obrazu spotkania Walijczycy byli odrobinę lepsi. Lepiej zorganizowani i lepiej operujący piłką. Ich ataki były często przemyślane, a kilka wymian piłki pomiędzy Balem i Ramseyem było najwyższej klasy. Więcej chyba nie należy wnioskować, szkoda, że mecz właśnie nie odbył się w Walii przy pełnych trybunach, bo dziś wiedzielibyśmy o wiele więcej. Tak czy inaczej, przed meczami eliminacyjnymi ja nie jestem optymistą...