piątek, 6 lutego 2009

Czesio sypie, czy zaprzecza?

"Oczywiste było, że trener to naturalny świadek, osoba, która z bliska obserwowała tamte wydarzenia, choć zarazem stała trochę z boku."
Ciekawy jestem czy ktoś o zdrowych zmysłach kupił takie tłumaczenie, pomijając, że typek sam sobie przeczy? Gdyby Mourinho nie miał nic na sumieniu, nie targałby za przeproszeniem czterech liter przez pół Polski by przy kawie powiedzieć, że nic nie wie, a to w ogóle jakiś dziwny mecz był. Wypili kawkę, zjedli sernik, i ubolewali nad tym że Czesio nic nie wiedział,a panowie prokuratorzy z czułością uświadamiali go jak do tego doszło. Czy ktoś wierzy w taki scenariusz? Czesiek po prostu wyprowadził manewr wyprzedzający, ci co kapują mogą liczyć na pewien rodzaj litości ze strony prokuratury. Nie ma szopki z wyprowadzaniem w kajdankach i przy asyście miłych panów w kominiarkach.

Całkowite początki naszego kochanego Dyzmy to rola wiecznego rezerwowego bramkarza w Amice Wronki (był sprzętowym artysty o nazwisku Fajfer). Był to dokładnie ten okres, gdy rządził tam "fryzjer", gdy Amica pokonywała kolejne szczeble w ligowej hierarchii w błyskawicznym tempie. Mając na uwadze to co się dzieje w Lechu, wnioski nasuwają się chyba same. To pewnie we Wronkach Mourinho nauczył się jak można w Polsce zrobić karierę - szybko i bezboleśnie.