sobota, 30 sierpnia 2008

Koniec kariery Matusiaka?

Pisałem już, że doniesienia polskiej prasy o wielkiej formie Matusiaka można między bajki włożyć. Ten tydzień przyniósł informację, że Sollied kazał naszemu snajperowi szukać klubu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ani nawet szokującego, ale w następstwie tego nasz stranieri ogłosił( no defacto to tatuś ogłosił), że kończy karierę. Czytamy, że Radek miał dość oczerniających go gazet (w Holandii miał dość polskich gazet?), nagonki i woli sie skupić na biznesie... Szczerze mówiąc czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Obraził się, że świat się na nim nie poznał?

Tak jak byłem zawsze krytyczny co do jego gry w Wiśle, czy jeszcze bardziej w reprezentacji tak uważam, że jest to zawodnik z pewnym potencjałem. Może nie reprezentacyjnym, może nie wystarczającym na Wisłę i Lecha, ale w takiej Legii mógłby spokojnie spróbować pograć. No, ale wtedy trzeba zejść z kosmicznych jak na umiejętności oczekiwań kontraktowych i po prostu zacząć pracować.

Tak już poza tym wszystkim nie za bardzo w ten koniec wierzę, zbyt dużo jest pieniędzy do wzięcia, nawet pucując ławkę. Można iść do słabszych klubów cypryjskich (co zobaczyłem z Olympiakosem Radek jest za słaby na Anarthosis), na Ukrainę, może Bełchatów, czy może Chiny, gdzie nasi piłkarze też kopią. Biznesmen Matusiak na pewno to w końcu wykombinuje...

piątek, 29 sierpnia 2008

Tradycyjne losowanie

"Zgadnijcie, który klub latem wydał najwięcej na świecie na transfery? FC Barcelona. "Duma Katalonii" wydała na piłkarzy całe kieszonkowe - 90,5 mln euro. Kto jest tuż za nią w tej klasyfikacji? Nie, nie Manchester United, nie Arsenal Londyn, nawet nie Real Madryt, o przechodzących zadyszkę finansową klubach Serie A nie wspominając. Drugi jest Tottenham Hotspur, który wydał 73 mln euro. M.in. na Lukę Modricia (18 mln), Davida Bentleya (17 mln), Romana Pawljuczenkę (8 mln), czy Giovaniego dos Santosa ("tylko" 6 mln). Tak oto Wisła tkwi w żelaznym uścisku milionerów z Hiszpanii, a teraz Anglii. Gdyby nieodżałowany reżyser Andrzej Munk żył jeszcze, musiałby niechybnie nakręcić nową wersję "Zezowatego szczęścia". Pod tytułem "Wiślackie szczęście".
Taki bardzo celny cytat znalazłem na portalu Interia.pl i bardziej dobitnie tego losowania nie można podsumować. Po paru sezonach trafiania na przeciętniaków i odpadania z nimi Wisła jest sama sobie winna. Albo może raczej zarząd, ludzie którzy tym klubem zawiadywali. Sezon 2008/09 jest pierwszym od pamiętnych bojów z Schalke, Parmą i Lazio kiedy krakowianie przed nowym sezonem nie są osłabieni i pech chce, że muszą się brać za bary z może nie najlepszymi, ale najbogatszymi europejskimi drużynami.

Czy z Tottenhamem można wygrać? Posłuże się może przykładem z ubiegłego sezonu. Czeska Slavia Praga grała w nim zarówno z Arsenalem jak i Tottenhamem. Z drużyną Wengera przegrała rekordową różnicą goli (7:0), natomiast z kogutami nawiązała bardzo wyrównaną walkę i meczu nie przegrała (było 1:1). Wisła jest drużyną klasy Slavii, a więc szanse na pewno są i nie należy padać na kolana, albo bez sensu biadolić. Tottenham to na razie tylko finansowo czub Europy, a transfery, które poczynili wcale na kolana nie rzucają. Bentley to solidny skrzydłowy, ale Wenger już dawno go skreślił. Modric to w moim przekonaniu będzie najgorszy transfer w Premier League (przepłacony o jakieś 12 mln) w tym sezonie, Dos Santos to jeździec bez głowy, choć ze sporym potencjałem. Pavliuczenko to znowuż zawodnik dość mało skuteczny. Tak naprawdę z pierwszej ligi jest tam tylko jeden zawodnik, Berbatov i z nim jest Tottenham mocno skłócony. Jestem wielkim fanem Juande Ramosa (Tottenhamu także), ale nie widzę by w tym sezonie Tottenham był w stanie powalczyć o pierwszą czwórkę. Reasumując zespół na pewno do pokonania, co pokazały pierwsze dwie kolejki w Anglii w bardzo średniej formie.

Lech natomiast wylosował znakomicie. Nie przejście austriaków uznam za kompromitację. Nawet Jacek Bąk niechętnie musiał przyznać, że trochę większe szanse ma Lech. Smuda jest bardzo pewny w wypowiedziach, teraz niech to potwierdzi z Austrią Wiedeń, bo rywal jest to nawet słabszy od Grasshoppers...

środa, 27 sierpnia 2008

Relatywizacja zwycięstwa

Czytam opinie po meczu z Barceloną i jestem nimi rozczarowany. Większość pisze, że co co z tego, że wygrali skoro awans został rozstrzygnięty w pierwszym meczu. Oczywiście, Barcelona awans miała w zasadzie pewny i może grała na lekkim luzie, ale pierdoły, że nie chcieli wygrać można między bajki włożyć. Był to ostatni mecz przed startem ligi, a więc jakby próba generalna. Pomny tego Guardiola wystawił najsilniejszy skład, który jeśli miał nie rozbić Wisły, to przynajmniej pokazać jej tą samą wyższość co na Nou Camp. Krytycy Wisły zapominają też jak koszmarnie była osłabiona. Przecież, na litość boską, na środku obrony musiał zagrać Baszczyński. To tak jakby Barcelona musiała na środku wystawić Bronkhorsta, albo Alvesa. Środek pomocy to czystej wody eksperyment i to wszystko wystarczyło na Barcelonę. Kaca po tym dwumeczu nie powinna mieć Wisła, drodzy krytycy, ale przepłacone, leniwe gwiazdy.

Jestem zadowolony z przebiegu niemal całego spotkania poza ostatnimi 10ma minutami, gdzie Wisła wyraźnie opadła z sił. Psuje to trochę obraz całości, bo do 80 minuty Barcelona miała w zasadzie jedną sytuację i choć prezentowała lepszą kulturę gry nic z tego groźniejszego nie wynikało. Podsumowując jestem w gronie tych co tę wygraną zaliczają do historycznych i przykład, że niemoc można przełamywać, nawet z największymi zespołami. Do tej wygranej będzie się wracać jak do obrosłego już legendą meczu z Portugalią i tylko mam nadzieję, że na następny taki wieczór nie będziemy musieli długo czekać...

wtorek, 26 sierpnia 2008

Brożek już international level?

Maestro powołał kadrę i jest ona doprawdy rewolucyjna. Abstrahując już czy Bosacki, Brożek, Lewandowski zagrają pokazuje, że nieomylny Holender powoli przyznaje się, że kompletnie się pomylił powołując kadrę na Euro 2008. Przypatrzmy sie tym trzem zawodnikom. Każdy z nich nie poczynił postępów w ostatnich 2ch miesiącach. To co teraz prezentują prezentowali już 4mce wcześniej. Bosacki grał równo w Lechu, Lewandowski strzelał w 2 lidze, a Brożek grał tak jak teraz. Bosacki powołany o rok za późno, powinien być w kadrze na Euro. Ktoś powie, ale Lewandowski grał tylko w 2 lidze, ale czy jest taka wielka różnica między tamtymi rywalami, a tymi, którym aplikuje bramki teraz? On swoją wartość jeszcze musi udowodnić, a maestro stawia go w jednej linii z Brożkiem, który przez ostatni rok należał do czterech najlepszych polskich napastników, szczęśliwie dziś w opinii większości najlepszym. Twierdzę, że Brożek został powołany tylko dlatego, że wyrósł ponad polskich napastników zbyt wysoko by można go ignorować. Nawet hiszpańska prasa pisała, że był jedynym piłkarzem grającym w piłkę na Nou Camp. Bym był złośliwy zapytałbym się gdzie wśród powołanych jest Zahorski...

Inną sprawą jest kogo Leon obarczy za ewentualny słaby wynik wiedząc, że błędów u siebie nigdy nie szuka. Załóżmy, że ze Słowenią nie wygramy, możliwym jest wtedy sytuacja, że znów obarczy winą Brożka, tak jak po meczu z USA można było odnieść wrażenie, że to napastnik Wisły nam mecz przegrał. Zacznie się wtedy zabawa w powoływanie Zahorskich, odkurzenie Żurawskiego i inne absurdalne pomysły.

Sprawa trzech piwnych banitów jest trochę tajemnicza. Czyta się w jednym miejscu, że to jedno piwo, w innym lampka wina, w następnym, że zawodnicy leżeli upojeni. Zakładając ostatnie decyzja jest w sumie umotywowana, choć o sytuacji opinia publiczna nigdy nie powinna się dowiedzieć. Leon mówi, że pewne rzeczy zostają w szatni, a akcja z Ukrainy została sprzedana mediom w sposób błyskawiczny. Poza tym wszystkim są to ważni zawodnicy i dotkliwa kara finansowa powinna być jedyna karą. Ale mentor wie lepiej i zostaliśmy z niepewnym Fabiańskim na bramce. Bo występ Kowalewskiego albo co gorsza Załuski będzie kompletnym szaleństwem...

czwartek, 21 sierpnia 2008

Beenhakker: "Zagraliśmy dobry mecz"

Czytając powyższą wypowiedź nasuwa się pytanie co ten facet bierze. Nasz selekcjoner wyraźnie traci kontakt z rzeczywistością. Euro przegrał mu Howard Webb, a Zahorski to snajperski talent. Czytam często wypowiedzi na różnych forach i przetacza się tam właśnie coraz bardziej gremialna krytyka postępowania Holendra. Coraz więcej ludzi widzi absurdalne decyzje kadrowe, brak jakiejkowiek wizji gry i puste frazesy. Jeszcze w czasie Euro zwolennicy i przeciwnicy dzielili się po połowie, teraz jest już o wiele gorzej.

Mecz z Ukrainą był naprawdę tragiczny. Graliśmy bez pomysłu, źle ustawieni, zawodnicy dublowali swe pozycje, zero asekuracji. Tak jakby był to początek przygotowań lub jakiś trening, a nie mecz międzypaństwowy z piłkarzami w pełni sił. Zadebiutował kolejny pomarańczowy diament, piłkarz Cracovii Polczak i na trzęsących się nogach zapomniał jak się ustawiać i dawał się ogrywać jak junior. Może to dlatego, że w Cracovii jeszcze nie ma pewnego miejsca, a tu dobry wujek podarował mu powołanie i debiut w kadrze. Nowy nabytek Empoli, Kokoszka Adam tak wyprowadzał piłkę, że ją gubił. Jop przy nim to profesor. Krzynówek zagrał to co na Euro. Czyli dużo chciał, dużo się udzielał, ale nie wychodziło nic. Oczywiście, nie musi zawsze wszystko wychodzić, ale dla tragicznych dośrodkowań nie ma żadnego usprawiedliwienia. Jedynym jaśniejszym punktem był wcale nie grający idealnie Marcin Kowalczyk. Szkoda, że nie powołal go z pół roku wcześniej, może nie bylibyśmy dręczeni grą Wasilewskiego na Euro. Wrócili Jeleń i Błaszczykowski, w tej chwili najlepsi polscy piłkarze, ale zostali tak ustawieni, że za bardzo nie wiedzieli co się wokół nich dzieje, Obaj się starali, ale wyraźnie się nic nie kleiło. Smolarek pokazał dlaczego nie ma nań chętnych i cena wywoławcza musi zejść z mitycznych jeśli o niego chodzi 4mln. Na dziś nie jest wart więcej niż 2. Reszta przyzwoicie, choć niecelne podania Dudki dalej się dają we znaki. Fabiański trochę niepewny, ale wydaje się, że on ma taki styl. Wydaje się jakiś rozklekotany, rozstrzęsiony, ale jakoś te piłki łapie, choćby w drugim podejściu. Za coś w Arsenalu jest.

Słowenia to rywal klasy Ukrainy, generalnie nawet słabszy, także jakiś zryw Błaszczykowskiego, czy bramka z metra Smolarka może zapewnić nam zwycięstwo. Wtedy znów spod mchu wyjdą wielbiciele Holendra, ten zacznie mówić, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a jak sie nam poszczęści o kimś powie, że jest international level. Potem przyjdzie kolejna kompromitacja i koło się będzie zamykać. Grupa eliminacyjna jest bardzo słaba, akurat na budowę nowej drużyny, z nowym selekcjonerem. Niestety, skazani jesteśmy na te same, pomarańczowe błędy...

wtorek, 19 sierpnia 2008

Argentyna - Brazylia 3:0

Bardzo nudne widowisko stworzyli dwaj faworyci olimpijskiego turnieju. Argentyna pokonała Brazylię, bo w przeciwieństwie do niej miała na boisku 11 piłkarzy w pełnej formie fizycznej. Oglądać Ronaldinho jest naprawdę przykto. Był taki jego okres w Barcelonie, kiedy myślałem, że nikt nie będzie go w stanie zatrzymać. Przyszedł jednak mundial i sezon po nim, który chyba ostatecznie przypieczętował odwrót tego zawodnika. Wciąż posiada wspaniałą technikę, ale poruszając się tak statycznie jak na Olimpiadzie nic z tego nie będzie, szczególnie przy twardo grających obrońcach w Italii. Wybrał najgorszą ligę dla swojego dzisiejszego stylu gry. Gdy ładnie mijał zwodem zaraz stawał, znów zwodził, aż źle podał, albo po prostu stracił piłkę. Jego postura jest dziś taka sama jak naszego Iwańskiego i tego nie da się oszukać. Jeśli nie podda się ciężkiemu reżimowi treningowemu sezon w Milanie będzie dla niego stracony.

Sam mecz jak pisałem nudny, nie przystający do milionów biegających na boisku. Bardzo przypominał mecze Copa America, gdzie zespoły grają krótkimi podaniami i notują bardzo dużo strat. Argentyńczycy wyglądali lepiej, byli bardziej zdecydowani, wygrywali większość pojedynków jeden na jeden. Rewanż za Olimpiadę w Atlancie z Nigerią zapowiada się pasjonująco.

piątek, 15 sierpnia 2008

Groteskowa Legia i znakomity Lech

Legia gra piłkę z ubiegłego stulecia. Na stojąco, wolnymi podaniami stara się zanudzić przeciwnika. Wygląda to doprawdy groteskowo i absurdalnie. Formacje oddalone od siebie o kilka metrów, brak asekuracji i przeraźliwie wolne odgrywanie piłki. Jedna, jedyna akcja na szybkości zaowocowała bramką. Autor jej Iwański cały mecz grał dramatycznie słabo (stałe fragmenty kopał jakby go wyciągnęli z podwórka), ale tym jednym zrywem pokazał, że jakiś potencjał w nim drzemie. Legia wcale tak słabego składu nie ma. Nie powinna, AŻ tak źle grać. Owszem, Szala, Kiełbowicz, Vukovic, Giza, Grzelak są nieporadni poza wszelką miarę. Z reszty jednak jestem pewny, że można stworzyć drużynę, która wygrałaby z bardzo przeciętnym FK Moskwa. Wydaje się, że czas Urbana dobiega końca, Legia tak nie może grać.

Lech pokazał piłkę klasy europejskiej i z taką grą muszą zagrać w rozgrywkach grupowych. Jak popatrzymy na wyniki szwajcarskich drużyn to zauważymy, że są to średniacy, ale zazwyczaj bardzo solidni i takie wpadki się im nie zdarzają. Ten wynik naprawdę zostanie zauważony, nawet najlepsze europejskie kluby nie musiałyby tyle wygrać. Mecz się wspaniale ułożył; szybko zdobyta bramka, Szwajcarzy często tracili głowy. Ale w drugiej połowie wyrównali grę, potrafili przycisnąć Lecha, ale ten nie pękł, przeczekał i strzelił następne bramki. W rozgrywkach grupowych będą przynajmniej dwaj rywale tej właśnie klasy i wielka szkoda jeśli Lech wylosuje w pierwszej rundzie rywala pokroju Ac Milan lub Werderu Brema. Rozgrywki grupowe im się po takim meczu po prostu należą...

czwartek, 14 sierpnia 2008

Barcelona - Wisła 4:0

Co tu dużo pisać, mecz był bardzo słaby w wykonaniu Mistrza Polski. Jednak wcale nie było mi wstyd, ani nie zamierzam jak wielu komentatorów pisać, że Wiślacy zagrali żenująco. Podsumujmy fakty, grał osłabiony Mistrz Polski, ze wzmocnioną graczami klasy światowej trzecią drużyną ligi hiszpańskiej. Gdyby w Wiśle był Majewski, Jodłowiec, Pawłowski, Lewandowski i wynik byłby podobny można by się wtedy załamać. Ale Wisła była osłabiona, może nie tak jak w ostatnim czasie, ale jednak. Szanse na pewno nie były wyrównane.

Barcelona zawsze była i zawsze będzie bardzo złym przeciwnikiem dla polskich drużyn. Powodów tego jest kilka. Moim zdaniem najważniejszym są wymiary boiska na Camp Nou ( 120m x 80m, dla porównania wymiary San Siro-105/68, Reymonta 105/72). Jest to chyba największe, a przede wszystkim najszersze boisko w Europie, dziś praktycznie nikt na takim nie gra. Jest wiele podobnych jeśli chodzi o długość, ale szerokość jest tutaj unikatowa i Barcelona w meczu z Wisłą wykorzystrywała ten fakt bez litości. Wiślacy nie wiedzieli jak zakrywać teren boiska. Gdy się ustawią czwórką na Reymonta jakoś to wygląda, natomiast na boisku Barcelony słabe wyszkolenie taktyczne już nie przejdzie, Wymiarowo, w szerokości jest to różnica 8 metrów. Dużo to czy mało, wystarczy trochę wyobraźni. Na tak szerokim boisku trzeba grać z bardzo dużą asekuracją, przesuwaniem się formacji w kierunku piłki, zagęszczaniu środka pola. Jak to ostatnie osiągnąć skoro Łobodziński cały mecz grał przyklejony do bocznej lini boiska grając niemal skrzydłowego?

Co do stylu gry wcale tak słaby nie był, bo kto pamięta wie, że tak samo grała reprezentacja Polski w finale barcelońskiej Olimpiady. Mnie zawiodły kontry. Najlepszy na boisku Paweł Brożek kilka razy się urwał, ale nikt wtedy nie pobiegł mu pomóc. Czy w sytuacji, gdy odebrał piłkę Puyolowi, nie mógł z drugiej strony nadbiec Boguski, czy któryś ze środkowych pomocników? Brożek był we wczorajszym meczu praktycznie zostawiony samemu sobie, a że drybler to nie jest to i sytuacji nie było. Nasze drużyny nie umieją i nigdy nie będą umiały grać na barcelońskim gigancie. Także wtedy Hiszpanie łatwo dochodzili do sytuacji i wszystkie bramki strzelili po wielkich błędach polskich zawodników. Reprezentacja Wójcika nawiązała walkę tylko dlatego, że mieliśmy wtedy kapitalnych zawodników do kontry i byliśmy doskonale przygotowani fizycznie w bocznych rejonach boiska. Dwa warunki, których Wisła wczoraj nie spełniła.

Na koniec pokuszę się o oceny zawodników. Najsłabszy był zdecydowanie Cleber. W lidze jakimś cudem uchodzi za profesora, w pucharach zawsze zawodzi (fatalne mecze z Feyenoordem, Nancy, czy Blackburn) . Z Barceloną ogrywany jak dziecko, cały mecz grał na ugiętych nogach. Czy ktoś jeszcze się dziwi, czemu w Portugalii grywał w słabych klubach? Nawet nie zawiódł mnie on tak bardzo ze względu na błedy nań popełniane, bardziej przez fakt jak bardzo był wystraszony, jak bardzo bał się podjąć walkę. W podobnym stylu zagrał kręcony niczym wiatrak Baszczyński, ale to akurat było pewne. Pomoc praktycznie nie istniała, a próby wyjścia Sobolewskiego zawsze pachniały golem. Samego Sobola jednak bym tak mocno nie winił, bo kto popatrzy na jego wyjścia zauważy, że po prostu nie miał komu oddać piłki, pasywna linia pomocy nie pozostawiała żadnego wyjścia. Miał do wyboru kopać na pałę do przodu, lub próbować wyjśc z piłką. Drugi środkowy Cantoro grał o wiele gorzej. Przede wszystkim nigdy nie był pod grą, chował się i unikał odpowiedzialności. Jak już piłkę dostał to próbował swojego zastawiania, które działa tylko w naszej lidze. Jirsak i Boguski za mało aktywni, jednak jak mieli piłkę to z reguły coś sensownego z nią robili. Łobodziński aktywny, ale bardzo nieporadny. Najbardziej zdenerowała mnie sytuacja w pierwszej połowie, gdy dwa razu udanie przedryblował Abidala i gdy mógł go już minąć przystawał czekając na rywala.

Najlepsi to bracia Brożkowie i Junior Diaz. Ostatni to po prostu gigantyczne odkrycie Macieja Skorży i gdy wróci Głowacki nie wyobrażam sobie sytuacji, by Cleber miał miejsce w obronie Wisły. Będzie to test dla trenera Skorży, ciekawy jestem czy go zda. Brożek obrońca bardzo poprawny, kilka razy ruszył do przodu i jeśli tylko poprawi kondycję będzie pewniakiem na lewą stronę reprezentacji.

sobota, 9 sierpnia 2008

Śląsk - Lechia 1:1

Po rozegrany w niezłym tempie meczu Śląsk zremisował z Lechią Gdańsk. Dwie rzeczy po tym meczu są wiadome. Śląsk nie zagra o europejskie puchary, Lechia będzie prawie na pewno grała o utrzymanie. Mecz miał dwa oblicza, w pierwszej lepiej grał Śląsk, w drugiej po niewykorzystanym karnym przez Sotirovica przewage osiągnęła Lechia.

Nowi piłkarze w Śląsku zaprezentowali się średnio. Sotirovic strzelił ładną bramkę z niczego, ale poza nią był mało widoczny. Drugi napastnik, którym był Sobociński odnotował występ fatalny. Ale ja już to pisałem wcześniej, że tak będzie, ciekawe tylko dlaczego podpisano z nim aż dwuletni kontrakt? Kreowany na lidera Mila gdy miał siły grał dość przyzwoicie. Umie dokładnie podać, pobiec z piłką. Miał nawet sytuacje, ale przestrzelił je w juniorski sposób. Jak się każdy rozsądny człowiek mógł spodziewać trójka doświadczonych Wójcik, Górski (fantastyczne sprinty) i Sobociński zagrali fatalnie sprawiając, że Śląsk grał praktycznie w osłabieniu. Górskiego wyleczyć z gry powinien Sztylka, Sobocińskiego Łudziński, tylko Wójcika nie ma kim za bardzo zastąpić (może młody Socha). Tak na marginesie ciekawy jestem czym się kierował Tarasiewicz wybierając do gry Sobocińskiego skoro ten w sparingach ani razu nie trafił do bramki, a siedzący na ławce Łudziński strzelał regularnie. Gdyby w lidze była Korona i Zagłębie możnaby mieć obawy o utrzymanie wrocławskiej drużyny. W sytuacji jaką mamy, Śląsk tego utrzymania powinien być pewien.

Lechia mimo lepszej gry w drugiej połowie zaprezentowała się bardzo słabo. Do gry jest tu w zasadzie jeden zawodnik, wypożyczony z Lecha Buzała, który robił bardzo dużo wiatru i jeśli zacznie grać trochę mniej chaotycznie może być to niezły zawodnik. Reszta bardzo nieciekawa ze sprowadzonym z Korony Kowalczykiem na czele. Jedyne co potrafił to przewracać się i wymuszać faule.

piątek, 8 sierpnia 2008

Legia - Polonia 2:2

Polonia wcale nie grając wielkiej piłki zremisowała z naszą pucharową nadzieją 2:2. Legia potrafiła przycisnąć, ale poza wrzutkami bardzo mało z tego wynikało. Był to średni mecz, wynik którego jest sprawiedliwy. Polonia jest dziś bardzo słaba z przodu. Grający tam samotnie Kosmalski chwilami wypadał wręcz żałośnie. Najlepsi w Poloni byli Majewski i Lato, choć szczególnie mocno tego nie udokumentowali. Przyzwoicie zagrał młody Bąk, warto go oglądać. Bramkę strzelił inny młodzian Mąka, ale poza nią mało czym się wyróżnił. Może następnym razem. Patrząc na grę Polonii żal jest, że Majewski nie gra w jednym z trzech najlepszych polskich klubów, tylko będzie się męczyć, co tu ukrywać w ligowym średniaku...

W kontekście gry pucharowej Legii z FK Moskwa świetnie się pokazał wprowadzony w drugiej połowie Rybus, który musi zacząć grać i w Legii i w kadrze. Chłopak jest przebojowy, dobrze trzyma się na nogach i świetnie się porusza z piłką. Zdecydowanie jest to wielki talent, kto wie czy nie największy w ostatnich latach. Poza nim przyzwoity Choto, Mucha i koniec. Sprowadzeni Hiszpanie są nieprzygotowani, nadrabiają zaległości i dziś nie ujrzeliśmy żadnego. Sprowadzeni zostali najwyraźniej na ważną ligę, a nie nieistotne puchary...

Ulatowski supermózg

Przyboczny selekcjonera, Rafał Ulatowski był miły wypowiedzieć się w Przeglądzie Sportowym odnośnie meczu Wisły z Beitarem. Niżej przytaczam wypowiedzi najbardziej kuriozalne.

"To napastnik trochę wykreowany przez media, jak ktoś ma 10 sytuacji, to przynajmniej raz mu się uda zdobyć gola. Tak przynajmniej wynika ze statystyk". - to odnośnie Pawła Brożka. Wykreowany przez media, ale w tym samych mediach wciąż przecież krytykowany. W ubiegłym sezonie strzelił 23 bramki, czyli według Ulatowskiego miał 230 setek? Paweł marnował sytuacje seryjnie, ale półtora, dwa lata temu. Teraz wykorzystuje niemal każdą. W dwumeczu z Beitarem miał 1 sytuację stuprocentową i strzelił 2 bramki. Bramka w Jerozolimie jest tylko jego samego zasługą. Ocena tego piłkarza w kontekście tych spotkań jest absurdalna. A może jest tak, że treneiro przejmuje poglądy od swego pana, który jest wyraźnie uprzedzony do napastnika Wisły. Przetoczyło się kiedyś w prasie, że Paweł smiał niegrzecznie się do selekcjonera odezwać. Wiadomo, że pomarańczowy nie znosi krytyki więc jak się obraził, niech chociaż to powie, a nie wciska swoimi ustami i swojego aystenta jakieś kretyńskie teorie. Brożek był najlepszym polskim napastnikiem w ubiegłym roku i jak na razie wciąż nim jest. W kadrze gra Zahorski, którego jedynym skills są umiejętności docenienia Beenhakkera.

"Szczególnie dobrze wypadli - moim zdaniem - Mauro Cantoro i bramkarz Mariusz Pawełek." Poprzedni cytat można od biedy wytłumaczyć, że chciał być lojalny wobec selekcjonera. Ten kwestionuje go jako trenera piłkarskiego. Cantoro jest jednym z najsłabszych punktów drużyny, który po 20-30 minutach całkowicie gaśnie. Oglądanie go po 60 minutach to już koszmar i dla widzów i dla samego zawodnika. On po prostu nie ma sił, a wieczne zwalnianie gry i dramatyczne kółeczka to gwóźdź do trumny. Z Beitarem zagrał lepiej niż zwykle, ale jestem pewny, że Skorża zdaje sobie sprawę, że z nim daleko nie zajdzie. Pawełek to równie celna uwaga. Praktycznie bezrobotny, a w sytuacjach, które miał Beitar nie interweniował, bo albo Abreu nie trafił w piłkę, albo boleśnie przestrzelił. W całym wywiadzie nie padło ani razu nazwisko Boguskiego, który grał w obu po prostu rewelacyjnie. Czyżby miał to być kolejny, w długim już szeregu krzywdzonych przez selekcjonera piłkarzy Wisły?

Kim jest Ulatowski? Na początku pracował jako przyboczny Czesia Michniewicza. Czyli wyglądało to tak jakby ślepy prowadził kulawego. Wyniki jednak były, udało się nawet zdobyć Puchar Polski i Mistrzostwo Polski. Obydwa zaowocowały odpadnięciem w pierwszych rundach wstępnych pucharów (co się naturalnie u nas nie liczy, liczą się krajowe tytuły, one coś znaczą). Po odejściu Michniewicza (słynna prowokacja nowojorska) sam objął lubińską drużynę, z która osiągał wyniki bardzo przeciętne. Patrząc na to wydaje się, że Rafał Ulatowski pasuje do Don Leo, tak jak pasowali nieudacznicy w rodzaju Kaczmarka, Nawałki i Dziekanowskiego. Ktoś te słupki musi ustawiać...

czwartek, 7 sierpnia 2008

Kolejne nowe twarze w Śląsku

Pierwszym i jak na razie jedynym zatwierdzonym do gry jest bramkarz Jacek Banaszyński. Kolejny pomysł Tarasiewicza na obsadę bramki i kolejny po katastrofalnym Olszewskim raczej chybiony. Banaszyński to wyjątkowo niepewny bramkarz. Jego wychodzenie do górnych piłek jest już legendarne i może dodam nie dlatego, że je tak dobrze łapie. Na lini także lubi pajacować i popełnia tam bardzo dużo błędów. Taraś ma wyjątkowo złą rekę do bramkarzy, albo ktoś mu bardzo źle doradza. W każdym bądź razie nie jest to wzmocnienie.

Kolejny nowym piłkarze może zostać Antoni Łukasiewicz. Obrońca/pomocnik występujący ostatnio w lidze portugalskiej i negatywnie oceniony przez Macieja Skorżę podczas testów w Wiśle. To o czymś świadczy, choć wcale nie musi przekreślać szansy w Śląsku, który chce być topowym zespołem. Wspinaczka w wyższe rejony tabeli musi się jednak odbyć stopniowo i były młodzieżowy reprezentant Polski może w tym pomóc. W hiszpańskim Elche właśnie się zmieniły władze i piłkarz ma trudności z uzyskaniem karty zawodniczej, ale powinien w Śląsku zagrać.

Trzecim zawodnikiem jest młody Damian Szydziak ze Ślęzy Wrocław, który wcale nie musi być melodią przyszłości i jest podobno sprowadzany z myślą o pierwszym zespole. Zapłacono już 50tys zł za wyszkolenie, pozostało się dogadać z zawodnikiem.

Wisła - Beitar 5:0

Oglądając mecz Wisły z Beitarem człowiek sie tylko mógł zastanawiać czemu krakowianienie zagrali tak niefrasobliwie na wyjeździe. Argumenty, że przecież awansowali i to w spektakularnym stylu mnie nie przekonują. Uefa nie premiuje za ładny styl, tylko za wyniki, a te w dwumeczu z Beitarem nie są dobre. Tak naprawdę Wisła i pozostałe polskie drużyny nie grają o jak najdalsze zajście w pucharach, tylko jak najlepsze w nich punktowanie. W obliczu dwóch meczy z Barceloną wychodzi, że Wisła i w tym roku jakoś mocno nie zapunktuje. Pozostaje Puchar Uefa, ale tu wszyscy zapominają, że poraz pierwszy Wisła będzie dolosowywana i można trafić na Ac Milan, Werder, Tottenham. Rozstawienie wiślakom udało się tylko raz wykorzystać.

Trochę pesymizmu, pora wlać troche optymizmu. Mecz z Beitarem był najlepszym występem polskiej drużyny w pucharach od czasów Wisły Kasperczaka. Wynik jest tu mniej istotny niż sama gra. Każda szybsza wymiana piłki się zazębiała, ataki miały szybkość i pomysłowość. Z taką grą jest szansa nawet z Barceloną. Negujący sukces Wisły podnoszą tezę, że Beitar to słaby zespół. Proponuje popatrzeć i na ostatnie wyniki Izraelczyków i na wyniki 3 rundy LM, gdzie Białorusini i Litwini staną przed szansą gry o LM. Także mistrz egzotycznej ligi irlandzkiej stawił zaciekły upór bogatemu Dynamu Kijów. To już po prostu nie te czasy...

Desperacka decyzja Skorży o wystawieniu Diaza na środku obrony przyjąłem z zaskoczeniem. Zawodnik grający dość miękko i na dużym procencie strat nie wydawał się nawet opcją w tej materii. Skorża jednak widząc skoczność Diaza zaryzykował i się opłaciło. Z jednej strony pierwszy mecz piłkarza na środku obrony w meczu pucharowym decydującym o awansie zakrawa na kpinę, z drugiej Skorża wykazał się dużą intuicją, co naprawdę mu dobrze wróży jako trenerowi.

Kilka zdań odnośnie Pawła Brożka, który kolejny raz pokazał, że jest najlepszym polskim napastnikiem. Pisałem, że osamotniony sporo traci, ale co pokazał dwumecz z Beitarem jest on w roli wysuniętego napastnika coraz lepszy. Szybkość, zdecydowanie, każde jego przyjęcie piłki zwiastowało atak. Dalej ma braki techniczne, potrafi popełnić banalny błąd, ale taki już urok tego zawodnika. Bramka w jego wykonaniu klasa światowa i choć nie widać tego od razu polecam obejrzenie tej akcji w zwolnionym tempie. Leon woli Zahorskiego. Cóż...

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

Lilipuci środek Realu

Real sięgnął po kolejnego holenderskiego liliputa, czyli Rafaela Van Der Vaarta. Transfer, powiedzmy sobie to szczerze, absurdalny. Real sięga po IDENTYCZNIE grającego zawodnika co Wesley Sneijder. Obydwaj mają identyczne parametry fizyczne i nawet te czysto piłkarskie. Co obydwaj robią dobrze? Strzelają z dystansu i biegają do kontr. Gra w ataku pozycyjnym, co preferuje Real nie jest ich najmocniejszą stroną. Umówmy się umieją się w takim ataku odnaleźć (100x bardziej niż nasze orły, co tylko o takim czymś słyszeli), ale nie są w nim graczami klasy światowej, a w takich chyba Real celuje.

Sneijder i Van Der Vaart byli kilka lat temu razem w Ajaxie. Co ciekawe bardzo rzadko występowali razem na boisku. Czyli już tam poznano się, że razem ci zawodnicy występować raczej nie mogą. Potwierdzeniem tego jest fakt, że Van Der Vaart przechodził do HSV tylko jako rezerwowy Ajaxu, nie żadna gwiazda. Mistrzostwa Europy także pokazały, że Sneijder i Van Der Vaart razem na boisku to nie jest najbardziej optymalne rozwiązanie. Mecze z Francją i Włochami jakby zadały kłam tej tezie, ale kto się przyjrzy tym meczom bliżej zauważy, że Van Derr Vaart i Sneijder najczęściej sobie przeszkadzali i poruszając się po tych samych rejonach boiska. Słabość tego duetu obnażył mecz z Rosją, gdzie pomoc Holandii praktycznie nie zaistniała.

Nie wiem jaki pomysł ma Schuster (zakładając, że pomysł tego transferu jest jego) na skład swojego zespołu i czy będzie grał zarówno Sneijderem jak i Van Der Vaartem. Bardziej mi wygląda ten transfer jakby Real zbierał wszystko co jest na rynku dostępne, nie usiłując samemu się wzmocnić, tylko zapobiec wzmocnieniu się przez innych. Po sezonie (może po rundzie), któryś z pary Sneijder-Van Der Vaart będzie szykował się do odejścia. Pytanie tylko który. W obliczu dłuższej kontuzji Sneijdera, większe szanse ma Van Der Vaart, ale Sneijder, który ma wrócić po 6 miesiącach (takie są prognozy), wróci zapewne 2-3 miesiące wcześniej. A wtedy się zacznie...

piątek, 1 sierpnia 2008

Po pucharach?

Jak się okazuje już 2ga runda kwalifikacji jest etapem na którym polskie drużyny losują teoretycznie silniejsze drużyny. Ostatnie lata byliśmy w 2 rundzie kwalifikacji losowani z koszyków wyżej i nie było możliwości trafienia na takich rywali. Legia po heroicznym boju z FK Homel trafia na FK Moskwa, rywala z silniejszej ligi i z kilkoma dużymi nazwiskami. Z jednej strony ten co by się bał Jopa musiałby uchodzić za obłąkanego z drugiej jednak strony są Argentyńczycy Maxi Lopez (wcześniej Barcelona i West Ham) i Morales (młodzieżowy reprezentant), reprezentanci Rosji, Adamow i Bystrow. W tle jeszcze zapomniany obrońca nigeryjski Okoronkwo, reprezentant Czech Cizek, starszy od wyżej wymieonych Argentyńczyk Braccamonte. Szanse Legii po Homlu oceniam na niemal zerowe, tym bardziej, że zaczyna u siebie. Myślę, że już po pierwszym meczu będzie po zawodach. No chyba, że nastąpi jakiś renesans formy...

Lech ze Szwajcarami z Grasshoppers ma spore szanse. Spojrzenie na kadrę pokazuje, że jest to bardzo młoda drużyna. Najstarszy napastnik to rocznik 83, niewiele inaczej jest w pozostałych formacjach. Zawodników z rocznikami z lat 70tych jest 3ch na całą kadrę, reszta jest młodsza!. Najbardziej doświadczony jest reprezentant Szwajcarii, Ricardo Cabanas. Poza nim nie ma właściwie nikogo bardziej znanego. Rywal zdecydowanie w zasięgu, ale niczego nie można być pewnym.

Jeśli przyjmiemy wariant optymistyczny i Wisła przejdzie Beitar zagra z Barceloną. Katalończycy są teraz w sporej przebudowie, jest nowy trener, mnóstwo nowych zasad i reguł, które wprowadza. Wiele z nich trąci nonsensem i wątpie czy multimiliarderzy tak łatwo je przełkną. Według mnie doprowadzi to koniec końców do katastrofy (będzie czas o tym napisać) i życzyłbym sobie by pierwsza tego oznaka była w dwumeczu z Wisłą. Oczywiście pisze to z perspektywy marzyciela, bo jedyne co działa na korzyść Wisły to pierwszy mecz na wyjeździe. Korzystny wynik, strzelony gol i sensacja zawiśnie w powietrzu. Najpierw trzeba jednak przejśc groźny Beitar...